Pairing: Castie/Dean Winchester
Ostrzeżenia: AU - pływacy i szkoła, trener!Dean , pływak!Cas, seks w miejscu publicznym, kajdanki i inne przydatne sprzęty, rimming, anal, oral, spanking; powiedzmy, że Cas jest pełnoletni :D
Niech nie zmyli Was trenerski Cas/Misha - po prostu cudnie wygląda... jak zawsze zresztą! Ciekawostka na dole posta ✿ I polecam słuchać w tle "Slow Ride" Foghat, pisałam do niego, ale poza tym utwór sam w sobie jest świetny!
Michał jeszcze bardziej przyspiesza. Udaje mu się przejąć podanie Baltazara do Gabriela, którzy krzyczą teraz na siebie i rzucają żartami. Bez problemu omija także Metatrona, który wie, że lepiej jest zejść mu z drogi. Michał pędzi z piłką przez pustą murawę na bramkę, w której stoi osamotniony Addler. Bramkarz marszczy w rozpaczy twarz. Michał warczy pod nosem z zadowoleniem. I tak trafi. Już bierze zamach nogą, widzi jak dłonie Addlera zsuwają się na krocze i...
Rozchyla w zdziwieniu usta, kiedy czuje uderzenie w wyprostowaną nogę, a taka szansa na kopnięcie piłki już się nie powtórzy. Nie przez najbliższy miesiąc albo i dwa. Krzyczy głośno, kiedy uderza o mokrą murawę, zaciskając oczy.
- Ty pierdolcu! - wrzeszczy, otwierając je szeroko.
- Jednak nie jesteś niezniszczalny - Lucyfer uśmiecha się do Michała. - O, chyba widzę kość.
Michał uderza pięścią o plastikową trawę. Ból zaczyna promieniować z piszczeli, budząc w nim furię.
- Zabiję cię ty wredny skurwielu. Oby...
- Michał! - Dean kuca przy nim i łapie go mocno za ramię. - Cholera, Sammy, złamanie otwarte.
***
Nie ma się co dziwić, że Dean jest wściekły. Kręci się w kółko po małym, wilgotnym pokoiku, przygryzając końcówkę kciuka w ustach. Może i nie lubi Michała, dzieciak przyprawia go czasami o ciarki, ale miał duże szanse na podium na Mistrzostwach; nie tylko w koniu, cała sztafeta męska poszła się pieprzyć. Poza tym Dean jest odpowiedzialny za to pieprzone złamanie. Chociaż w pierwszym odruchu zrzucił całą winę na Meg, w końcu to ona uparła się na grę w piłkę nożną na dworze. Dlatego dziewczyna siedzi teraz przed wejściem do szatni, przynajmniej ma taki nakaz. Żałuje go, powinna trenować razem z innymi.
Staje przy przeszklonych drzwiach prowadzących na basen i odnajduje wzrokiem Lucyfera. Właśnie robi spokojny nawrót. Co za chore rodzeństwo, myśli. Mimowolnie zerka na swojego brata, który siedzi w kącie pokoiku i wypełnia dziennik. Zauważa, jak szybko spuszcza głowę, udając, że się na niego przed chwilą nie patrzył. Dean parska pod nosem i odwraca wzrok, żeby przyłapać Jo na gapieniu się. Jego twarz tężeje. Wyciąga ze swojej szafki kurtkę i rusza do drugich drzwi, które wychodzą na korytarz.
- Samantha, daj im szesnaście setek zmiennym w półtorej minuty - rzuca, nie patrząc na brata.
- Dean! Gdzie idziesz? - Sam wstaje z troską w oczach, ignorując zaczepkę.
- Na burgera. - Na piwo jeszcze za wcześnie.
Na korytarzu jest chłodniej, znacznie przyjemniej niż w ich trenerskiej kanciapie. Dean przeczesuje włosy i skręca w lewo, w stronę wejść do szatni. Kiedy wychodzi zza rogu, zauważa Meg siedzącą z Castielem. Podchodzi do nich, starając się wyglądać na rozluźnionego. Na razie ignoruje dziewczynę.
- Cas, czemu nie ma cię w wodzie? - Wpatruje się prosto w niesamowicie niebieskie oczy chłopaka.
- Miałem gorączkę, ale będę na popołudniowym treningu - uśmiecha się skromnie do trenera, przygryzając ledwo zauważalnie dolną wargę.
- Dobrze - chrząka, odwracając wzrok. - Zostaniesz dłużej nadrobić poranny trening - prostuje się. - Ciebie się to nie tyczy - zwraca się do Meg.
- Dziękuję, trenerze - uśmiecha się kpiąco.
Dean jeszcze raz spogląda na Castiela i wychodzi ze szkoły. Wsiada do swojej ukochanej Impali i odjeżdża, kiwając głową w rytm Slow Ride Foghat. Kupuje burgery nie tylko dla siebie, ale i całego personelu.
Sammy nie kryje zadowolenia, kiedy widzi Deana w znacznie lepszym nastroju. Właśnie wracał ze szkolnej siłowni do ich kanciapy, żeby wziąć prysznic, kiedy zastał na stole papierową torbę jedzenia i Deana gadającego z Jo. Od tamtego momentu Dean nie zamknął się ani na chwilę. Szczęśliwie nie poruszali już tematu Michała, sądzili, że Bobby wszystko załatwił.
Dochodzi za kwadrans czternasta, pływacy powinni pojawić się za przynajmniej dziesięć minut w całym składzie nad niecką. Dean kończy spisywać plan treningu, który chwilę temu postanowił zmienić, podśpiewując pod nosem. Rozciąga się i wstaje z krzesła. Już widzi, jak z szatni wychodzi Baltazar wraz z Gabrielem i jego Casem. Ma do nich wyjść i krzyknąć, żeby zaczęli się rozciągać, jednak słyszy szybkie pukanie do drzwi prowadzących na korytarz. Sam wrócił już do domu, więc w kanciapie jest sam - Jo w końcu musi pilnować wody. Zanim robi pierwszy krok, otwierają się. Do środka wchodzi Bobby, wygląda na zmęczonego i poirytowanego.
- Hej, Bobby. Co się...?
- Gówniarz i jego matka oszaleli - warczy i podchodzi do swojej szafki, burczy chwilę pod nosem, zanim kontynuuje znacznie spokojniej: - Dean - wypuszcza nosem powietrze, - jutro masz pójść z Samem do dyrektorki wyjaśnić sytuację. Matka chciała wnieść na nas oskarżenie, ale Michał upiera się, że to wyłącznie wina jego brata. - Wyciąga z szafki butelkę wody i odkręca ją. - Musieli mu dać końską dawkę leków uspokajających, żeby w końcu się zamknął. Ale znasz ich starą, cholerne babsko, nie odpuści - przerywa, żeby się napić. - Kurwa. Wiesz, że Lucyfer nie wystartuje na Mistrzostwach?
Brwi Deana wędrują do góry. Opiera się plecami o ścianę i zakłada ręce na piersiach.
- Nie pierdol. - Nawet się z tym nie liczył.
- Złamał bratu nogę - Bobby burczy z irytacją. - Mamy jeszcze trochę czasu, dzieciaku. Ale na treningu go nie będzie.
Dean przeciera dłonią twarz. Z Godson* jest cholerna suka, hydra, której z chęcią by obciął głowę. Nie ma ochoty z nią walczyć, ale nie może pozwolić na to, żeby zabrała mu kolejnego dobrego zawodnika.
- Kupiłem ci burgera, leży w mikrofali - rzuca i wchodzi na nieckę. - Czterysta zmiennym! Do wody na zero!
- Ale chyba nie na to, trenerze? - pyta Baltazar, a Dean ma ochotę mu urwać łeb. Nie umyka to reszcie pływaków i z niepokojem przyglądają się trenerowi.
- Kolejne! - warczy. - Nie opieprzać się! Ruchy.
Zaciska szczęki i siada na krześle trenerskim. Dobrze, że Jo postanowiła się w końcu nie odzywać, gdyby zaczęła się teraz produkować... Dean mruczy pod nosem, wyciągając z kieszeni telefon. Może tetrisy go odprężą. Oczywiście co chwilę zerka na swoich podopiecznych, by zobaczyć czy wyrabiają się w narzuconych limitach i czy nie oszukują...
- Metatron!! - wrzeszczy. Dzieciak patrzy na niego ze zdziwieniem, jakby nie wiedział, co zrobił. - Z wody! Leniwy gnój - dodaje pod nosem.
Pod koniec treningu staje przy środkowym słupku i czeka, aż wszyscy jego pływacy dopłyną do ściany.
- Spokojna setka i do domu. Zwolnijcie Casowi czwórkę, on jeszcze zostanie. - Kiedy na czwartym torze zostaje tylko Castiel, daje mu małą kartkę papieru. - Tu masz rozpiskę... Jazda! - krzyczy na piąty tor, wskazując ręką drugi brzeg. - Nie musisz się spieszyć - rzuca oddychającemu ciężko Castielowi i idzie do Bobbiego, stojącego przy Jo.
- Nie przesadzasz, Dean? - zarzuca mu Jo. - Jest piątek, a ty każesz mu zostać jeszcze dłużej.
- Gdyby mu się nie podobało, powiedziałby - patrzy na nią, marszcząc lekko brwi.
- Może... - zaczyna oskarżycielsko, ale ucisza ją Bobby.
- Idioci - warczy. - Idziemy do domu, Jo - klepie ją i ciągnie lekko za ramię. - Trzymaj się, dzieciaku.
- Do jutra - odpowiada Dean, napinając szczękę. Jo pokazuje mu język, zanim wchodzi do kanciapy za Bobbym. - Suka - porusza bezgłośnie ustami, patrząc na nią zadowolony. Blondynka pokazuje mu środkowego palca, zanim odwraca się z uśmiechem.
Dean żegna się z podopiecznymi Bobbiego i swoimi, także pilnuje, żeby pozbierali i poukładali sprzęty pływackie. Bierze głęboki wdech, kiedy zostaje na niecce sam na sam z Castielem. Ile na to czekał? Osiem godzin? Zdecydowanie za długo. Siada na słupku z numerem cztery i obserwuje, jak umięśnione ciało wchodzi tuż pod nim w nawrót i porusza się z gracją pod wodą. Jego ulubiony. Zamyka oczy, słuchając szumu wody i zastanawiając się, co takiego dzisiaj zrobi z tym smukłym ciałem. Siedzi tak, póki nie czuje, jak zwinny język liże spód jego dużego palca, po chwili ten już jest ssany.
- Dobra suka - mruczy, schylając się i głaszcząc go po boku twarzy. - Z wody i przygotuj się, Cas - wstaje i idzie do kanciapy.
Wyjmuje z plecaka zabawki, które kupił kilka godzin temu. Postanowił spróbować czegoś nowego, a najlepiej zacząć od małych akcesoriów jak kajdanki, podstawowy wibrator czy niewinna wstążeczka z dzwoneczkiem. Wychodzi z kanciapy i rusza do jacuzzi, którą od basenu oddziela wykafelkowana ściana. Do jacuzzi prowadzą trzy schodki z metalowymi poręczami. Obok niej są drzwi do sauny, dwa regulowane prysznice i 3 ławki do ćwiczeń, na których większość pływaków zostawia swoje plecaki. Zostawia za ścianą wibrator, kajdanki wkłada głęboko do tylnej kieszeni spodenek, a dzwoneczek ściska mocno w dłoni. Opiera się o próg, przyglądając się ciekawie pływakowi. Stoi do niego tyłem z gęstymi włosami sterczącymi na boki, polewając się oliwką i rozprowadzając ją dokładnie po całym ciele. Winchestera przechodzi miły dreszcz.
- Mam tu coś dla ciebie - czeka, aż ten się do niego odwróci i wyciąga przed siebie otwartą dłoń. - Załóż ją.
- Tutaj? - pyta, wskazując na lekki wzwód.
- Ta - rzuca mu dzwonek. - Zawiąż mocno, nie chcemy, żeby się zsunął.
- Tak, trenerze - ze skupieniem zaciska na członku materiał. Sapie cicho, kiedy zawiązuje śliczną kokardkę.
- Dobrze, a teraz mnie rozbierz.
Brunet podchodzi do niego w rytm dzwoneczka, kręcąc nienaturalnie biodrami z dyskomfortu. Ściąga z niego koszulkę i shorty, rzuca je na jedną z ławek. Od razu klęka przed nim i łapie za krawędź ciasnych bokserek Deana.
- Nie ociągaj się, Cas - rzuca z uśmieszkiem, wsuwając palce w mocne włosy.
Pływak sunie dłonią po wypukłości, po czym zsuwa mu szybko bokserki do kostek. Jedną dłonią otula nasadę chuja, drogą zaczyna masować jądra. Liże go po całym członie. Dean zaciska mocno usta, mrucząc cicho. Czuje, jak Cas językiem rysuje zawiłe wzory na jego główce, bawi się napletkiem, podrażnia go zębami, zasysa się na nim, ugniata jądra. Zaciska mocniej palce wokół włosów chłopaka i przyciska jego głowę do swojego krocza, wzdychając przy tym. Zerka na Casa, który ze spokojem bierze go głęboko do gardła. Kurwa, nie tylko w krótkich dystansach jest dobry. Gdy zwalnia uścisk, Cas wyjmuje z ust jego kutasa i liże po całej długości, uspokajając oddech. Może poczuć już pierwsze słone krople spływające po nabrzmiałym kutasie. Znów bierze go do ust, poruszając głową do przodu i tyłu, szybko wchodząc w rytm. Słyszy szum wody, przyspieszone bicie serca, ciężki oddech, warknięcia Deana zagłuszone cichym mlaskaniem.
- Szybciej - syczy Dean, zaciskając palce na skórze jego głowy.
Cas uśmiecha się lekko i zsuwa palce z jąder za nie, drażniąc Winchestera. Ustami zasysa się mocno na główce, poruszając energicznie i mocno dłonią po całej długości chuja. Brzuch Deana spina się mocno.
- Dość - ciągnie jego głowę do tyłu, ale Cas nie przestaje poruszać rękoma. - Ty skurwielu - warczy rozbawiony przez zęby i odchyla głowę do tyłu.
Cas nie przestaje, dopóki po jego skórze nie spływa ciepła sperma. Dean oddycha ciężko, opierając się o cholernie zimną ścianę, przy której stał. Słyszy brzdęk dzwoneczka, po czym Cas przylega do niego ciasno, całując po obojczyku. Dean obejmuje go ramieniem i cmoka za uchem. Stoją tak chwilę, obejmując się, póki Dean nie wyczuwa lekkich ruchów bioder Castiela, których chłopak nie jest najwyraźniej świadomy. Całuje go w czoło i ściera spermę z policzka kciukiem.
- W prawej kieszeni mam niespodziankę - mruczy cicho i puszcza go.
Przeciera włosy obiema dłońmi i kiedy zwraca uwagę na Castiela, ten już wyciąga kajdanki. Jego niebieskie oczy rozszerzają się, kiedy zerka na Deana. Przygryza wargę.
- Podoba ci się? - unosi brew, odpychając się od ściany. Bierze w dłoń swojego chuja i zaczyna bez pośpiechu sunąć po nim dłonią.
- Tak, Dean - kiwa głową, oblizując wargi. Chuj Winchestera twardnieje jeszcze szybciej.
- To na kolana przy poręczy.
Zabiera mu kajdanki i przerzuca je wokół metalowej rury. Dzwoniąc po drodze i rumieniąc się przy tym, Cas klęka przy Deanie i wyciąga przed siebie dłonie wnętrzem do góry. Po chwili zaciska się na nich czarny puszek. Dean głaszcze jego rękę, po czym prostuje się.
- Wypnij się, Cas. - Obchodzi go i staje za nim.
Cas z trudem przesuwa się na kolanach do tyłu i pochyla do przodu, by oprzeć na łokciach. Następnie wypina gołe pośladki w stronę swojego trenera.
- Dobra suka - mruczy z zadowoleniem. Klęka przy jego nogach i bierze w dłoń jego jędrny pośladek, który ściska, wymuszając z Casa długi pomruk. Puszcza go, po czym wymierza szybkiego klapsa. Uśmiecha się na głośny świst powietrza nabranego do płuc Casa. - Lubisz to? - ponownie gniecie tyłek w dłoni.
- Tak - sapie, wiercąc biodrami.
- Świetnie. - Całuje go w plecy i uderza jeszcze raz.
Winchester z szerokim uśmiechem oklepuje ten zgrabny i chętny tyłek. Cas jest idealny, wciąż spragniony i łaknący każdego dotyku - wymarzony partner. Cieszy go dźwięk dzwoneczka i zderzającego się metalu, kolor rozgrzanej skóry jego pośladków i jęki, ale Deana zaczyna boleć dłoń. Więc zamiast wymierzyć kolejny raz, wsuwa dłoń w rowek między pośladkami, sunie po spinającej się dziurce aż do jąder i powtarza ruch kilka razy. Cas oddycha ciężko, kiedy patrzy na niego znad ramienia. Dean zauważa jego spojrzenie. Uwielbia te wielkie, niebieskie, pytające oczy.
- Niecierpliwy? - rzuca i wsuwa w niego palca serdecznego, aż po knykieć. Cas rozwiera szeroko usta i nie może opanować drżenia nóg. - Kochana suka - mruczy Winchester i drugą dłoń kładzie na udzie pływaka, które zaczyna monotonnie głaskać.
Cas już nie widzi, jak ten zaczyna przygryzać jego pośladek. Chowa głowę w ramionach, jęcząc w odpowiedzi na ruchy doświadczonego palca. Jednak może zobaczyć, jak biodra Deana poruszają się płynnie, jak kutasem ociera się o jego nogę, na której lekko zaciska dużą dłoń, tak blisko jego opuchniętego, przyozdobionego chuja. Przygryza wargę, drżąc, kiedy palec mocno się w nim zagina.
- Głośniej, Cas, nie męcz tych ślicznych ust. - Dłoń sunie po jego karku, aż we włosy, za które zostaje pociągnięty. Odchylając głowę do tyłu, bardziej wypina tyłek i nabija się w drugi, czekający na niego palec.
- Kurwa! - niemal płacze, za co zostaje nagrodzony przez Deana mokrym pocałunkiem tuż nad swoimi palcami. Dean rozciąga go szybko i intensywnie, gdyby nie ta pieprzona wstążka Castiel szczytowałby już na jego palcach. Wysuwa z ust język, przygryzając jego końcówkę w skupieniu. Trzy palce ostatni raz naciskają mocno na prostatę Casa, zanim wysuwają się z niego brutalnie. Chłopak sapie ciężko przez nos i obraca się, wbijając w niego rozgorączkowane spojrzenie.
- Zaraz wrócę - mówi Dean i wybiega truchtem, trzymając w pięści twardego kutasa, Castiel stara się jak najszybciej wyrównać oddech i rozluźnić ciało, ale napięcie i gorąc w jego podbrzuszu i podrażniony tyłek nie pozwalają mu na to. Ze zdziwieniem jęczy, kiedy czuje coś chłodnego przy swojej dziurce. Trener śmieje się gardłowo, przez co Cas nie może opanować lekkiego uśmiechu.
- Dean? Co to? - pyta z ciekawością w głosie.
- Wibrator. - Słyszy zadowolenie w głosie Deana. - Spodoba nam się - mruczy mu do ucha i wsuwa go głębiej, aż do samego końca. - Dobrze?
- Tak, Dean - odpowiada, wycierając czoło o ramię. - O Boże! - wyrywa mu się, kiedy wibrator zostaje włączony. Zagryza mocno wargę, wiercąc się. Z jego gardła wypływa długi pisk, którego nie może opanować. Jak cholernie chce już dojść. Kiedy czuje palce bawiące się jego włosami, otwiera oczy i widzi przed sobą sterczącego kutasa Deana.
- Dasz radę?
Cas podciąga się na kolanach i łokciach i otwiera usta. Winchester poprawia jeszcze wysuwający się z niego wibrator, na co Cas jęczy bezwstydnie, patrząc mu w twarz i przysuwa się do niego bliżej. Cas łyka jego chuja jakby był z czekolady, jęcząc wokół niego jak szalony. Jest taki zdesperowany, myśli Dean. I ma rację, Cas zrobiłby wszystko, żeby tylko dojść. Dean wysuwa się z niego zdecydowanie. Nie chciałby stracić swojego skarbu, kiedy rozwiąże jego aniołkowi wstążeczkę.
Całe ciało pływaka napina się. Mięśnie zaciskają się wokół wciąż wibrującego kołka tkwiącego w jego tyłku. Cas chowa głowę między ręce, kiedy do jego oczu napływają łzy. Nie zauważa, że Dean trzyma go mocno za ręce, żeby nie poranił sobie nadgarstków. Kiedy powoli dochodzi do siebie, rozwiera oczy i rozluźnia ciało, chociaż całe się trzęsie z wysiłku. Unosi głowę, żeby zobaczyć wielki uśmiech na twarzy Winchestera.
- Ja pierdolę, Dean - chrypi cicho z entuzjazmem , wpatrując się w jego usta.
- Byłeś taki kurewsko grzeczny. - Z przekorą głaszcze go po głowie i pochyla się, żeby pocałować go krótko w usta. Na jego twarz wypływa jeszcze szerszy uśmiech, kiedy głowa Cas podąża za jego za jeszcze jednym pocałunkiem. Obrysowuje kciukiem dolną, napuchniętą wargę pływaka. - Co za dużo, to niezdrowo - porusza brwiami, ale sięga dłonią do już twardniejącego członka Casa.
Castiel wciąga ze świstem powietrze, przymykając oczy. Dłoń Deana sunie po jego udzie, do pośladka i do rowka między nimi, żeby okrążyć palcami wystającą z Castiela końcówkę wibratora. Mruczy pod nosem wesołą melodię, kiedy wciska wzdłuż zabawki palca wskazującego. Castiel jęczy głośno, obracając głowę, żeby dojrzeć tylko nogę Deana.
- Spokojnie - mówi mu Dean i wsuwa kolejnego palca, patrząc jak śliczna, lśniąca skóra rozciąga się przed nim. - Dzisiaj już nie będziemy szaleć. - Wyciąga palce i daje mu klapsa w pośladek. - Aż tak - dodaje i wyłącza wibrator, zanim wyjmuje go i odrzuca. Ustawia się za nim i przytula ciasno do jego pleców. Jedną ręką obejmuje chłopaka, dłonią masując jego pierś, gdy drugą się podpiera. - Cas? - szepcze mu wprost do ucha.
- Jasne, że tak - odpowiada, pocierając tyłkiem o erekcję Deana.
Dean cmoka go głośno za uchem i wsuwa się z łatwością w gorący tyłek. Porusza delikatnie biodrami, męcząc ich oboje.
- Dean - marudzi Cas, zaciskając się mocno na kutasie Deana.
- Cholera - syczy, wbijając paznokcie w jego bok. - Bo dojdę za szybko i będziesz musiał sam się sobą zająć.
- Myślałeś, że to skończy się inaczej?
- Ochocho - śmieje się gardłowo i prostuje, podciągając tyłek Casa do góry. "Ugodzenie" dumy motywuje go do działania. Z leniwego drażnienia przechodzi w gwałtowne, silne ruchy biodrami, które poruszają całym ciałem Castiela. W szybkim tempie wysuwa się po główkę, żeby wrócić po same jądra. Castiel zaciska mocno pięści i wygina się pod trenerem, skomląc cicho. Dean wbija grube palce w jego boki, trzymając go jak najbliżej siebie. Wbija się gładko i szybko, ignorując pot zbierający się na jego czole. Cas ma jutro przy każdym ruchu pamiętać o dzisiejszym rżnięciu. Odrywa prawą dłoń od Castiela i wymierza cholernie mocnego klapsa w zarumieniony pośladek chłopaka, z którego wyrywa się krzyk. Warczy z zadowoleniem, wbijając się po same jądra i wychodząc z niego. Dziurka Castiela pulsuje przed jego oczyma, kiedy klęka i schyla się, żeby wsunąć do niej bez problemu język. Castiel w pierwszym odruchu ucieka tyłkiem, ale Winchester jest szybszy. Łapie go za biodra i przyciąga do swojej twarzy. Z pływaka wyrywa się łamiący śmiech.
- Za dobrze, Dean, za dużo - chrypi.
- Szzzz, będzie jeszcze lepiej - mówi w jego rowek i pluje do jego odbytu, do którego wsadza od razu cztery palce. Zahacza nimi o prostatę Casa, ale dla Deana to za mało, drugą ręką sięga do jego przemoczonego chuja, za którego mocno ciągnie. - Jeszcze chwilę. - Sam już ledwo ciągnie. Wsuwa cztery palce jak najgłębiej może, wyrywając z Casa zduszony jęk i zastępuje je swoim kutasem. Napiera mocno na Castiela, wbijając się w niego w energicznym tempie, aż ten kładzie się piersią na kaflach i jedynie tyłkiem wypiętym do góry.
Dean zaczyna bluźnić pod nosem, kiedy czuje zbliżający się orgazm i nie tylko swój. Mięśnie Castiela zaciskają się na nim spazmatycznie, kiedy ten rozlewa się na podłogę i palce Deana, które nie przestają go drażnić, aż do momentu kiedy sam dochodzi, spuszczając się w czerwoną dziurkę Castiela. Jest tak cholernie szczęśliwy i spełniony. Przytula się do pleców pływaka, podpierając się na drżących wciąż rękach.
- Byłeś świetny, Cas - chwali go, pocierając czołem o jego łopatkę.
- Masz kluczyk?
Dean sapie nosem, wysuwa się z Casa i prostuje. Powoli wstaje na drżących nogach i podchodzi do ławki. Ze spodni wyciąga mały kluczyk. Podchodzi z nim do przemęczonego Castiela, na którego widok nabiera ochoty na kolejną rundkę. Otwiera kajdanki i pomaga wstać pływakowi, który od razu przytula się do niego i zaczyna powoli całować. Dean mruczy z zadowoleniem, wsuwając dłoń w gęstą czuprynę pływaka, którego dłonie zsuwają się na jego pośladki, żeby objąć je palcami.
- Prysznic? - proponuje Dean, a Castiel przytakuje mu i splata z nim palce. Wchodzą razem pod jeden natrysk, chociaż mają do wyboru dwa. Za zasłonką czeka już przygotowany zawczasu szampon i żel do ciała. Pomagając sobie wzajemnie, zmywają z siebie pot, spermę i olejek. Wtedy Castiel obraca się przodem do Deana i patrząc mu ze skupieniem w oczy, pyta:
- Więc Dean, co tak cię dzisiaj zdenerwowało?
I Dean zaczyna mu opowiadać.
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ten powyższy one-shot powstał na prochach jednego z pierwszych rozdziałów (a może raczej odcinków, bo seria Pływacy wyglądała jak sklejanka one-shotów z jednego au :'D ) mojego pierwszego-ukończonego opowiadania. I powstało z niego takie cacko, przynajmniej mi się tak wydaje ❤ Ot cała ciekawostka.
* nazwisko Lucyfera i Michała w opowiadaniu ★
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz