środa, 19 marca 2014

Zakazane 3.

Zaczyna się robić ostro~ :3


Bro wypełniał swoje prywatne obietnice. Spędzał znacznie więcej czasu z Dave'em i nie pod beznadziejnym hasłem: "Patrz jaki ze mnie dobry tatuś, a teraz chodźmy do parku, synu". Po prostu spędzali razem sobotnie popołudnia jedząc płatki na śniadanie, lunch i obiad; nabijali się z ulubionych show Dave'a; czasami kiedy Dave'a starał się nakręcić jakiś remix, zagłuszał go swoimi nagraniami.

Bro obserwował jak w jego młodszego brata wstępuje nowa energia, jakby nigdy nie odczuwał ciężaru. Bro nie zauważył, jak Dave powoli stawał się coraz bardziej nieszczęśliwy, gdy nie było go obok. Zakładał, że Dave będzie wtedy częściej spotykał się z przyjaciółmi, zapraszał Johna, czy coś. Ale nie robił tego. A nawet robił to rzadziej. Bro nie mógł sobie nawet przypomnieć, kiedy ostatnim razem widział tego głupiego dzieciaka. Nie miał nawet pewności, czy oboje jeszcze się przyjaźnili. Męczyła go ta niewiedza. Więc postanowił spytać.

Siedzieli przy kuchennym stole (pokrytym kleistymi plamami nieznanego pochodzenia, nie zmytymi od miesięcy). Bro bawił się handheldem, kiedy Dave zajadał kanapkę z kurczakiem.

- Więc dalej się przyjaźnisz z Johnem, nie?

Dave gwałtownie zastygł. Bro spojrzał na niego znad szkieł. Dał mu chwilę na odpowiedź, ale kiedy chłopak dalej milczał...

- Wyduś to z siebie.

Dave przełknął gryz kanapki, który żuł, wpatrując się pusto w stronę zamrażarki. Okulary nie zmyliły Bro i tak wiedział dokładnie, gdzie Dave patrzył.

- To skomplikowane - powiedział Dave. Bro wiedział, że lista rzeczy, które mogły spowodować właśnie taką odpowiedź, była bardzo krótka. Tak samo wiedział, że rozmowa jeszcze przysporzy mu kłopotów. Ale nie powinien odgrywać tu roli dobrego rodzica, tylko dobrego brata. Prychnął.

- To znaczy, że wszystko jest ekstremalnie proste i po prostu nie chcesz mówić.

- Bro, jestem gejem - Dave rzucił.

Gdyby energia elektrostatyczna była uczuciem, to właśnie teraz Bro by ją czuł. Jakoś nigdy nie przyszło mu do głowy, chociaż powinno, że Dave mógłby być homoseksualny. W końcu sam był biseksualny i Dave dorastał dobrze o tym wiedząc. I jakiś chory, niezrozumiały zalążek nadziei starał się w nim urosnąć. A on starał się go przyćmić. Zawiódł.

- I jak to się ma do Johna?

Dave siedział nieruchomo, zachowując kamienny wyraz twarzy.

- Nijak.

Przez niedopowiedzenie wyraźnie odczuwalne w uwadze Dave'a w powietrzu zawisła niezręczna cisza. Serce Bro obijało się o jego żebra - chciał je wyrwać, rzucić nim o ścianę tak, żeby zjechało po niej wprost do kosza. Zamiast tego jego uszy zaczerwieniły się wystarczająco, by Dave to zauważył. Miał nadzieję, że jest na tyle zdekoncentrowany, że mu to umknie.

Powinien mu teraz coś powiedzieć. Pocieszającego. Tak, powiedzieć coś pocieszającego.

- Mógł zmienić zdanie. Jest młody, głupi i to John.

- Zasługuje na kogoś lepszego ode mnie.

Dave nie był rozbawiony.

Żaden z nich nie odezwał się przez długi, bardzo długi czas. Bro znał uczucia Dave'a. Właśnie je odczuwał.

- Pierdolenie - powiedział w końcu. - Jesteś najlepszą rzeczą, jaką taki frajer jak John mógłby sobie wymarzyć.

Dave prychnął, gapiąc się w stół.

- Tylko ty tak sądzisz.

- Mam na myśli, że kto, do cholery, przepuszcza okazję bycia ze Striderem? Tylko ten dork jest do tego zdolny.

Kącik ust Dave'a subtelnie uniósł się do góry.

- Ta, wszystko, co muszę, to zalecać się do jego serduszka tylko trochę bardziej, skleić kilka chorych bitów o tym frajerze, aż ogarnie jak kurewsko zajebiste jest chodzenie ze mną.

Puls uderzył w uszy Bro tak głośno, że prawie ogłuchł.

- Może obejrzyj z nim kilka filmów, których nienawidzicie. Wiesz, jako powód do spędzenia razem czasu. Może poducz go trochę ironii - Bro przełknął żółć podpływającą mu do gardła. Mówił o Dave'ie i Johnie, tak, o nich mówił.

Uśmiech Dave'a rozszerzył się bardziej, kiedy wkręcił się do gry.

- Ta, a wtedy, kiedy będzie się tego najmniej spodziewał, zbiorę się na moje płynne ruchy i zanim ogarnie, bum, ma już rękę wokół ramion.

- ... A wtedy jego słodka, mała główka opiera się o ciebie i wzdycha jak zakochana wróżka księżniczka ...

- ...Wtedy ujmę go swoimi uroczo lśniącymi oczami i rzucę beznadziejnie gównianym cytatem z filmu...

- ... i w najmniej ironicznym momencie, złożysz opatentowany pocałunek Stridera na jego wargach. Już możecie jechać na koniu w blasku pieprzonego zachodu słońca.

Dave zaśmiał się, a Bro kompletnie zignorował wszystkie negatywne emocje, które chciały nim zawładnąć. Dave sądził, że Bro mówił o nim i Johnie, że to była ironia. Albo i prawda. Tego nie wiedział.

- Nie mam pojęcia jak się, do cholery, całuje - powiedział Dave, a Bro w jednej chwili został zgubiony przez pożądanie. Stracił rozum i nie obchodziło go to.

- Mógłbym cię nauczyć.

Dave zerknął na niego zagadkowo.

- Niby jak? Zaczniesz ściągać tutaj swoje dziwki i będziesz je rżnął przede mną?

Ten pomysł wydał się Bro na tyle odpychający, że poczuł się z tym dobrze. Nie był totalnym zboczeńcem. Jego perwersja miała limity.

I totalnie je naginał.

- Nie, pocałuję cię teraz i się nauczysz. Jak będziesz u Egberta, nie będzie mógł się ciebie oprzeć.

I wtedy Bro uzmysłowił sobie, co takiego robił. Poczuł ten cholerny wstręt do samego siebie i większy od jakiegokolwiek innego uczucia strach. Był takim potworem. Bał się, że Dave pozna jego prawdziwe uczucia. Gorzej - bał się, że Dave mógłby go odrzucić, zniszczyć ohydne, zdeprawowane marzenie, które tak pielęgnował.

Moment między bardzo poważnym pytaniem Bro i odpowiedzią Dave'a przeciągał się w nieskończoność i im dłużej Bro czekał, tym głębiej zanurzał się w okropną ciemność, którą kiedyś było jego sumienie.

Dave wpatrywał się w Bro przez okres wydający się być wiecznością. Nie powinien był. Powinien teraz się zaśmiać, wykręcić jakoś, wzruszyć ramionami i powiedzieć: "aha, spoko" albo "no kurwa nie". Zamiast tego gapił się, próbując odszyfrować prawdziwą naturę sytuacji, w której się znalazł.

Bro uważnie obserwował twarz Dave'a. Właśnie zaproponował swojemu młodszemu bratu pocałunek i czekał na odpowiedź. Jeśli to nie sprawiło z Bro najobrzydliwszej kreatury na Ziemi, to fakt, że usprawiedliwiał się - już tak. Bo w końcu tylko pytał. Nie brał. Dave mógł powiedzieć nie. Dave wiedział, że mógł odmówić. A fakt, że Dave właśnie tak długo zastanawiał się nad odpowiedzią, dał znać Bro, że Dave był świadomy tego, co kryje się za jego propozycją. I myślał nad nią. Intensywnie.

Szkła Dave'a skierowały się w kierunku twarzy Bro. Dave przytaknął zdawkowo, nie tracąc opanowania nad sobą.

- Dobra, spoko - powiedział.

Serce Bro biło szybko, kiedy rozłożył ręce i podszedł do osoby, którą wychowywał, która na nim polegała i była od niego uzależniona, choć już nie w takim stopniu jak dawniej. Dave wstał z krzesła i zwrócił się twarzą ku Bro. Nie ukazał żadnego śladu tego, że coś w tej sytuacji było nie tak. Bro zatrzymał się kilka centymetrów od niego. Myśl o wycofaniu się próbowała przejść mu przez myśl, ale było to śmiechu warte. Gdyby teraz się wycofał, Dave z pewnością by się dowiedział. I znaczyłoby to, że Bro się mylił - a Bro Strider nigdy się do tego nie przyznaje.

Bro ułożył palce pod policzkiem Dave'a i uniósł jego twarz lekko do góry. Dave był niższy od niego o jedyne 10 centymetrów i Bro starał sobie przypomnieć, kiedy on tak urósł. Bro patrzył prosto w twarz Dave'a, jego spojrzenie z tej odległości nie było skryte za szkłami, widać było, jak jego oczy badają usta Dave'a. Bro nie mógł powstrzymać się ani chwili dłużej. Pochylił się do przodu i pocałował go.

Najpierw Dave po prostu stał niepewny, bez ruchu. To był w końcu jego pierwszy pocałunek. Ale Bro wiedział, co robić - wiedział, jak go zaangażować. Rozdzielił lekko swoje usta, biorąc w nie dolną wargę Dave'a, ssąc ją lekko.

- Mmmf - jęknął Dave i w akompaniamencie dźwięku rozdzielania warg, Bro wsunął swoją górną wargę między jego. Wziął dolną wargę Dave'a do ust i przesunął po niej językiem. Dave jęknął, a serce Bro zabiło wściekle na jego reakcję. Jęk Dave'a posłał jego oddech prosto w usta Bro i to powinno sprawić, żeby ten poczułby się dziwnie, ale tak się nie stało. To było po prostu pyszne. Bro poczuł jak jego twarz się rumieni, a kutas sztywnieje z pożądania.

Balansował na krawędzi samokontroli. Ale zdołał się przyhamować. Ich usta ociągały się jeszcze kilka sekund, zanim się rozdzieliły. Bro spojrzał w twarz swojego młodszego brata, kiedy usłyszał głos wszechświata śpiewającego: jesteś chory, jesteś chory, jesteś chory.

- Wow - powiedział Dave, a jedyne, co Bro wtedy zauważył, to rumieniec na policzkach Dave'a i jego czerwone uszy.

Zapadła cisza. Cholernie ciężka.

- Więc - Bro zaczął, - nauczyłeś się już całować?

Widział, jak Dave myśli. Zobaczył tysiące pomysłów przesuwających się przez jego umysł w przeciągu sekund.

-Nie - powiedział. - Lepiej by było, gdybyś mnie jeszcze podszkolił.

Oddech Bro stał się płytszy. Położył okryte skórą palce po bokach starzy Dave'a i pocałował go. Zatrząsł się, a jego nozdrza rozszerzyły, gdy wsunął swój język głęboko w usta drugiego Stridera.

Dave jęknął. Puls Bro ogłuszył go, jego krew wrzała. To nie powinno być takie dobre. To powinno być dziwne, ta czynność powinna zaleczyć Problem powodując niesmak i wstręt...

Dave uniósł swój język eksperymentalnie. Bro wciągnął gwałtownie powietrze nosem i wiedział, że Dave musiał wiedzieć. Nic nie mógł na to poradzić. I nie martwił się o to.

Cofnął swój język, by dać trochę miejsca Dave'owi do poruszania jego własnym.Jego ruchy były takie niepewne i nieregularne. Bro kierował nim, pokazując wzór ruchów, ucząc go rytmu. A ten uczył się świetnie.

Poziom śliny wzrósł za bardzo, więc Bro musiał ją przełknąć. Smak był idealny.

Źle źle źle źle źle jego sumienie krzyczało, ale zignorował je.

Zassał język Dave'a w swoich ustach, łapiąc go. Dave jęknął. Nie starał się go odepchnąć. Nie walczył. Nie próbował przerwać. Najgorszy koszmar Bro się urzeczywistniał.

Bro był niesamowicie podniecony. Chciał zsunąć swoje dłonie z twarzy Dave'a na jego ciało, chciał pieścić jego brzuch, złapać go za tyłek.

Ty chory pierdolcu, jego sumienie krzyczało. W końcu go posłuchał. Uwolnił język Dave'a, pozwalając wysunąć się mu spomiędzy jego zębów. Zabrał ręce z jego twarzy, odsunął bezpiecznie o krok.

Poczekał i pozwolił Dave'owi odezwać się pierwszemu.

- Jesteśmy pieprznięci - powiedział.

My. Nie ty,a wy.

- Czy to problem? - Bro spytał, starając się brzmieć delikatnie, ale niesłabo. Nie był w tym znakomity.

- Czy to dla ciebie problem? - Dave odparował. Bro zobaczył niepewność wypisaną na jego beznamiętnej twarzy.

- Moje zdanie nie ma znaczenia - powiedział. Chory skurwiel chory skurwiel chory skurwiel. - Tę grę znajdziesz w kategorii "najbardziej niedoświadczony kiedykolwiek" w księdze Guinessa. Wybudowano nawet pieprzony stadion na stoku pieprzonego wzgórza i nikt, kto kiedykolwiek grał po twojej stronie, nie wygrał.

Po raz pierwszy Bro nie mógł odczytać nic z twarzy Dave'a. Nie miał pieprzonego pojęcia, co Dave mógł właśnie myśleć lub sądzić. To było przerażające.

Przyjemność z pocałunku blakła. A chęć wymiotów Bro z obrzydzenia do samego siebie wciąż wzrastała.

- Nie sądzę - Dave zaczął, - że gramy w tę samą grę, w którą sądzisz, że gramy.

Bro przełknął gulę zbierającą mu się w gardle. Świetnie. Teraz i Dave to usprawiedliwiał.

- To niczego nie zmienia - powiedział Bro.

Dave przerwał. Zmarszczył czoło zamyślony. Wyglądał na perfekcyjnie spokojnego. Jak i Bro.

- Właśnie, że tak - powiedział jego młodszy brat, - jeśli to ja trzymam bilety do pieprzonej gry.

Każdy mięsień Bro spiął się. Był pewny, że jego serce stanęło.

- Kurwa - powiedział, - kurwa, kurwa, kurwa.

-Bro - powiedział Dave, - chilluj.

Ale Bro nie mógł. Nie był w stanie. Był pewny, że gdzieś tam wszechświat się zapadł. Ale mógł przynajmniej udawać, że się uspokoił.

Wzruszył ramionami.

- Dobra, mam robotę do odpierdolenia - powiedział, łapiąc swój handheld i wsuwając go do kieszeni, - a ty pracę domową.

- Kurwa, Bro. Serio?

- Serio - powiedział, patrząc na niego znad swoich szkieł, coś co robił tylko, gdy był poważny.

- To nierówna gra, dzieciaku.

Poczekał, aż wpłynie to Dave'owi do głowy, chociaż już nienawidził siebie, bo wiedział, że i tak podejmą grę. Naprawdę mieli zagrać. I nie czuł żadnego impulsu, by temu zapobiec.

- Ale daje ci coś, czego nigdy nie miałem - stwierdził. Nie był do końca pewny, czy chciał, żeby Dave naprawdę wiedział, co to dokładnie znaczyło.

Dave przełknął. Załapał.

- Co? - spytał łagodnie i słabo. Bro podszedł ponownie o krok i ułożył palce pod policzkiem Dave'a. Chory pojeb chory pojeb chory pojeb źle źle nie nie.

Znów go pocałował. Dave jęknął przeciągle. Krew Bro znów zawrzała i musiał to jakoś uśmierzyć. Teraz.

Przerwał i nie krył tym razem pożądania na twarzy.
- Zajmujesz się sprzedażą biletów, dzieciaku - powiedział. - Chwila, w której zdecydujesz, że kończymy, kończymy.

Twarz Dave's wykrzywiła się w dziwnym i nieokreślonym wyrazie, a Bro czuł, że jest mu cholernie daleko od czucia się w tej sytuacji perfekcyjnie. W końcu coś polepszyło mu samopoczucie; jak długo Dave też odczuwał mdłości i wstręt, mógł to wytrzymać.

Bro nie poczekał tym razem na odpowiedź, bo jej nie chciał. Jeśli sam nie potrafił się wycofać, to mógł przynajmniej dać Dave'owi szansę do tego. Desperacko wierzył, że ją wykorzysta. Także desperacko wierzył, że jednak nie.

Bro już był pewien, że nie ważne, co się stanie, czy co teraz powie, gdy Dave dorośnie to kurewsko go znienawidzi.

Zatrzasnął drzwi swojego pokoju, jego spodnie były ściągnięte i mniej niż 10 ruchów wystarczyło, by doszedł. Po raz pierwszy tak szybko w całym życiu.

- Cholera - było to wszystko, co powiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz