poniedziałek, 11 listopada 2013

ZUWTP: ZA PÓŹNO NA PRZEPROSINY?

- To bachor. - Zero reakcji. - Przespał się z Mike'iem i Hanji! - Cisza. - W bazie! - Nic. - Irwin, słuchasz w ogóle? - Rivaille zezłościł się jeszcze bardziej, ale blondyn zachował spokój.
Poprawił się subtelnie w fotelu, bacznie obserwując szefa.
- Jesteś wściekły, bo dzieciak wygłupiał się z twoimi podwładnymi?
Niższy mężczyzna przytaknął, a Irwin westchnął. Dobrze rozumiał, w czym tkwi problem, ale nie wiedział, jak to przekazać Rivaille'owi. Nie mógł przewidzieć jego reakcji - może brunet go zignoruje, a może (w najgorszym wypadku) wpadnie w furię. Każdy sposób przekazania mężczyźnie tej informacji nie był w pełni bezpieczny; ale nie mógł go okłamać i milczeć.
A szczerze, prawda była oczywista i... zaskakująca. Rivaille czuł coś do dzieciaka. I to jakiego rodzaju były to uczucia - ojcowskie, czy głębsze - naprawdę nie miało już da niego znaczenia. Przebieraniec zagościł w głowie bruneta i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić. Irwin westchnął.
- Rivaille, rozumiem twoją złość. Ale sądzę, że nie jesteś w stanie w pełni zinterpretować swoich uczuć. - Mężczyzna zamrugał. - Bez obrazy, ale nie jesteś emocjonalną osobą. Od pierwszego spotkania byłeś zimny, bezwzględny i brutalny. Tak było zawsze. Oczywiście, nie dysrespektuję cię przez to - blondyn zdławił chichot, był trochę rozbawiony całą sytuacją. - Obserwowanie ciebie takiego... pobudzonego... jest odświeżające.
- Huh? - Rivaille zamrugał i patrzył na niego ze śmiertelnie poważną miną. Co on tu pierdoli?
Irwin jedynie uśmiechnął się szeroko.
- Rivaille, jak bezdusznie. Wyrzuciłeś biednego dzieciaka na śnieg, by wrócił do domu... który, kto to wie, najprawdopodobniej leży kilka mil stąd. Mogę się założyć, że już ktoś go molestuje... miał na sobie tylko stringi, prawda? Pewnie jego okrągły tyłeczek jest już solidnie obity... Sądzę, że powinieneś go przeprosić.
Dotąd zdezorientowany szef RECON , nagle poczuł wstyd i złość. Może naprawdę był zbyt surowy? Ale musiał dowieść swego! Przecież gówniarz wiedział, że seks był stanowczo zakazany!
Ale dobra, padało... może powinienem mu pozwolić się chociaż ubrać..?

Teraz zaczął rozmyślać nad kolejną sprawą, której nie potrafił do końca przyjąć. Czy to, co próbował mu przekazać Irwin, mogło być prawdą?
- Lubisz go - Rivaille zakrztusił się. - Jak inaczej to wyjaśnisz? Widać, że stale chodzi ci po głowie.
Prawda. Rivaille wstał, warknął na swojego byłego szefa i opuścił pokój. Irwin uśmiechnął się.
- Ziarno zasiane... Mam nadzieję, że się im uda.
Blondyn słyszał o tajemniczej blondynce, jak każdy inny alfons. Była zmorą, której nikt nie chciał na swoim terenie. Ale nigdy nie spodziewał się, by ta weszła na teren Rivaille'ego. A teraz nie mógł uwierzyć, że Rivaille w ogóle mógł coś do kogokolwiek poczuć.

Poprawił kurtkę i zgarbił się lekko chroniąc przed lodowatym wiatrem. Szedł wzdłuż chodnika z powrotem do bazy. Nagle wyciągnął z kieszeni telefon.
- Halo? Mike? Możesz mi powiedzieć, skąd wziąłeś przebierańca? - Rivaille zamilknął, słuchając odpowiedzi. - The Grand? Ale to jest...? - rozłączył się i wkurzony wcisnął telefon do kieszeni.
The Grand stał na końcu ulicy! "Idąc milami przez śnieg", kurwa. Zawarczał i ruszył przed siebie. Hotel stał niedaleko od RECONu, musiał jedynie przejść przez ulicę i ... czekaj, coś nie gra.
Przed hotelem stał czarny van z odpalonym silnikiem. Nie wyglądał na jego, co go zaniepokoiło.. Kto buszował sobie po jego terenie? Zanim zdążył podejść, trzech wielkich kolesi wypadło z hotelu, wrzuciło kogoś do auta i szybko odjechało. Zapamiętał numer na tablicy rejestracyjny. Domyślał się, kogo właśnie porwano.
Ale nie... to nie mógł być...
- Eren! 
 Nie tracąc ani sekundy, ponownie wyciągnął telefon i wybrał numer swojej prawej ręki.
- Hanji, sprowadź mi natychmiast auto i Mike'a z kilkoma mężczyznami. Mamy dzieciaka do złapania.
Chrząknął ze zdenerwowania, kiedy się rozłączył. Niemal nie zmiażdżył telefonu. Po chwili przebiegł na drugą stronę ulicy, gdy jeden z jego luksusowych sedanów zatrzymał się przy krawężniku. Odnotował, by pogratulować Hanji za jej szybką reakcję. Wsunął się na tyły auta i poprawił ubranie. Podciągnął rękawy, mentalnie przygotowując się już do walki.
- Ej, ej, Rivaille, gdzie w ogóle jedziemy? - spytała Hanji, poprawiając okulary. Była podekscytowana, podskakiwała na siedzeniu z niecierpliwości. Ale Rivaille musiał chwilę pomyśleć.
Kto chciałby porwać Erena? W ile barów uderzył? Cztery. Mój, Irwina, Nile'a i Pixisa. To nie mógłbym być ja, ani Irwin. Pixisowi nie zależałoby na ściganiu żadnej dziwki. Więc zostaje...
- Oi, w lewo! - krzyknął i kierowca ruszył, nieporuszony surowym tonem.
Rivaille warknął i uderzył pięścią w drzwi. Nile był ostatnim mężczyzną, którego chciałby dobrowolnie wkurwić, ale musiał mu odbić Erena. Nile nie miał prawa postawić nogi na jego terenie...
Eren, wytrzymaj chwilę. Idę po ciebie.

Ahahahah, masakrycznie przewidywalny fluff ~ ♪♪ ✿

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz