czwartek, 17 października 2013

ZUWTP: OPANCERZONY RENIFER

Masakrycznie obłudne to opo >D Zalecam, by nikt nie czerpał z niego informacji o nielegalnych walkach, kulisach prostytucji i pracy mafii. Po ang. brzmiało to bardziej słodko, po polsku trochę żałośnie. Ale zapraszam ❤

- Oh, Mikasa~ Ostatnio bardzo rzadko tu wpadasz~
Może i ciemnowłosa piękność tu "wpadła", ale duchem była daleko. Była, zanim ludzie zaczęli pożerać ją wzrokiem. Wtedy usiadła wypłoszona przy barze, a jej czarny, sportowy stanik zaczął nagle wydać się zbyt skąpy.
- A co to za ponura mina?
Mikasa wierciła się, wykręcając palce pod ladą baru.
- Eren... - jej oczy zamigotały lekko -... nie wrócił do domu. Czy... miał złego... klienta, Hannes?
Nie lubiła używać tego terminu, ale wiedziała, że chłopak tak to właśnie odbierał. A te pieniądze, które przynosił do domu, ich liczba była niesamowita; wystarczały na każdy hotel, w którym się zatrzymywali, chociaż ceny wciąż rosły.
Hannes podsunął jej szklankę wody.
- Wypij to - nakłonił ją delikatnie; miał nadzieję, że ukoi to jej nerwy. Dosłownie trzęsła się z niepokoju o brata, ale Hannes dobrze wiedział, że dzieciakowi nic nie jest.
- Eren na pewno jest z jakimś klientem. Wiesz, stał się popularny w innych barach, wielu zna teraz jego uliczne imię. - Oczy Mikasy rozszerzyły się, gdy piła wodę. - Najprawdopodobniej śpi właśnie u kogoś i rządzi się jak król - Hannes uśmiechnął się, próbując ją uspokoić.
- Więc... myślisz, że wszystko z nim w porządku? - spytała, lustrując wzrokiem tłum; miała nadzieję, że może dojrzy w nim swojego brata.
- Gwarantuję to. Jeśli coś poszłoby nie po jego myśli, już byłby z tobą w domu - Hannes na krótko zajął się innym klientem, zanim ponownie skupił się na Mikasie. - Wbrew peruce i szpilkom, ciągle jest mężczyzną, wiesz? Da sobie radę.
Dziewczyna odkryła, że myśl o jej bracie na wysokim obcasie ją bawi. Nigdy nie widziała go w jego... stroju. Bo nigdy nie chciał - nie chciał, by zobaczyła tę jego roboczą stronę. I szanowała to.
Zanim zdążyła odpowiedzieć barmanowi, poczuła na ramieniu trzęsącą się rękę. Obróciła się i zobaczyła blondynkę - małą, niebieskooką piękność. Zamrugała. Twarz dziewczyny wydawała się być znajoma.
- To ty Mikasa? - brunetka zamrugała. Zlustrowała dziewczynę. Miała na sobie słodką, niebieską sukienkę w falbanki, niskie szpilki i niebieskie kokardki wpięte w blond loki. Wtedy zrozumiała.
- Armin? Ty... pracujesz TU? - Ona, to znaczy on, zaśmiał się nerwowo, pocierając tył głowy. Skinął głową potulnie. Hannes zaśmiał się, zerkając na oszołomioną Mikasę.
Poklepał młodego chłopaka po ramieniu, uśmiechając się szeroko.
- Ten dzieciak też jest dość popularny! Zwłaszcza, że jest dziewicą.
Mikasa zamrugała. Batman już odpowiadał na jeszcze niezadane przez nią pytanie:
- No, on nie robi tego, co Eren.  Wiesz, jakby to powiedzieć... Armin jest bardziej jak... słodycz dla oka! Jest taki słodki i uroczy, że tłumy nie potrzebują nawet by ściągał z siebie sukienkę. - Policzki Armina wkrótce przybrały kolor jego pomadki
- Hannes! - schował twarz w dłoniach. Zanim mógł powiedzieć więcej, jakaś kelnerka zawołała go z powrotem do pracy. - Przepraszam, Mikasa! Muszę iść! - Złapał za dół sukienki i pobiegł na szpilkach na scenę, pod którą ludzie już skandowali głośno jego imię. Mikasa uśmiechnęła się; chłopak naprawdę wyglądał uroczo.
Dokończyła wodę, zanim zeskoczyła ze stołka.
- Już wychodzisz, Mikasa? Możesz się ze mną jeszcze napić~
Dziewczyna potrząsnęła głową.
- Nie piję, Hannes. - I musiała jeszcze pójść na walkę. - Jeśli Eren wróci, to daj mi znać. - Posłała mu nikły uśmiech i opuściła bar. Zagryzła wargę, gdy zimne powietrze uderzyło w jej tors. Kilku ludzi zagapiło się też na jej umięśniony brzuch, ale zignorowała to.
Wkrótce stanęła pod ruderą otoczoną dla bezpieczeństwa barierką. Z przodu wyglądała na opuszczoną, ale mimo to otworzyła bramę, upewniając się wcześniej, czy w okolicy nikogo nie ma i weszła do wnętrza budynku. Przypominając sobie instrukcje zapisane na zaproszeniu, skierowała się prosto do salonu i pociągnęła za jedyną, czerwoną książkę na półce. Po kilku sekundach, usłyszała zza biblioteczki skrzypienie. Następnie odsunęła półkę.
Kamienne schody szły ciemnym korytarzem w dół. Podążyła nimi bez wahania. Już wkrótce usłyszała wiwaty. To było to, podziemny ring bokserski. Stanęła pod schodami i zaczęła przeciskać się przez tłum. Kilku tęgich mężczyzn gapiło się na nią i śmiało się głośno. Była tu jedyną kobietą, ale to nie był dla niej żaden powód, by się wycofać.
- Oh, a to co? Kandydatka? - Spiker zachichotał wraz z widownią. - Jesteś pewna, że tego chcesz, panienko? Jeszcze możesz się wycofać. - Ale stała prosto, napinając wszystkie mięśnie. Dojrzała swojego rywala i po prostu... koleś był górą tłuszczu. I dobrze. Nie był umięśniony, nie wydawał się być żadnym przeciwnikiem. Łatwa forsa. 
- Dobrze, wygląda na to, że nasza panienka ma na tyle odwagi, by spróbować powalić jednego i jedynego Kluchę! [oryginalnie Blob].
Rozległy się wiwaty i gruby koleś przez chwilę chłonął chwałę. To miały być jedyne wiwaty, jakie usłyszy, zanim go pokona. Podeszli do siebie na ringu, a Mikasa już zaczęła odczuwać nudę. Spiker zdążył jedynie policzyć do trzech, tyle wystarczyło by stopa Mikasy wylądowała na twarzy Kluchy, powalając go jednym, krótkim ciosem. Wszyscy wydawali się być zszokowani, ale spiker nie przerywał.
- To... fart początkującego! Dawajcie kolejnego przeciwnika. Jedynie z jedną porażką na koncie, powraca z odwetem. Skorpion na pewno nie popuści takiej małej dziewczynce! Jego ciosy ukłują cię, będziesz jeszcze płakać, panienko! - Mikasa zwęziła oczy. Na szczęście ten powinien zabawić ją trochę dłużej.
Trzy, dwa, jeden...
Jeden... dwa... trzy, cztery, pięć. Nieźle, dwie sekundy dłużej niż za pierwszym razem.
Czas mijał naprawdę szybko, gdy powalała przeciwnika za przeciwnikiem. Teraz była ulubienicą tłumu, spiker ją kochał. Nadchodziła już północ i nieubłaganie zbliżała się ostatnia walka tej nocy. Mikasa była w pełni gotowa.
- Ta walka rozstrzygnie wszystko! Czy nasza panienka będzie zdolna pokonać mistrza?! - Podziemna arena zaryczała głośno w oczekiwaniu. - Zobaczmy, kto zwycięży! A teraz! Ten tutaj mistrz nie przegrał żadnej walki przez ostatnie dwa miesiące ! Duży, szczupły, silny i całkiem przystojny! Dziewczyny i kolesie gasną w kontakcie z tym kawałem mięsa! - Wiwaty rozbrzmiały jeszcze głośniej. - Panie i  panowie! Nie śmiejcie się z jego imienia, bo jeszcze skończycie w szpitalu! Proszę, powitajmy potężnego, silnego, niesamowitego Opancerzonego Renifera!
Mężczyzna wyszedł z założonymi rękawicami bokserskimi. Miał na sobie tylko shorty, jego abs był jasnym dowodem ciężkich treningów. W końcu ktoś warty jej uwagi i nawet jej zdaniem, całkiem przystojny. Jej uwagę zwróciły jego krótkie, blond włosy i ciemne oczy; umięśniony brzuch i klatka piersiowa były jedynie dodatkiem.
Będę się dobrze bawić, pokonując go.
- Trzy, dwa, jeden, start!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz