sobota, 7 września 2013

Zwykły tuning plus wymiana oleju

 Słodziutkie tłumaczenie na początek roku szkolnego, może nie mamy już 1IX, ale co tam~ W najbliższym czasie będę wstawiać tłumaczenia - i tak za rzadko jak na mój gust, ale jeśli chcę mieć jakiś tekst w zanadrzu - tak trzeba. W wakacje trochę nadrobiłam z materiałem, chociaż nie jestem z sb w pełni zadowolona~ Bywa :> Miłego roku szkolnego (przedwczesne życzenia dla studentów, jeśli jacyś tu trafiają) <3


Fandom: Supernatural
Pairing: OC/Castiel; Dean Winchester/Castiel - DEANCAS
Ostrzeżenia: AU (ludzie), niewolnictwo seksualne, fetysz medyczny, uprzedmiotowienie, ekshibicjonizm, palcówka, seks analny, penetracja przedmiotami, PWP, pierwszy raz, na bazie kink-meme, WIEJE SMUTEM, AŻ MIŁO
Oryginał: "Just An Oil Change and Tune-Up"
Moje pierwsze tłumaczenie ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Dean właśnie nabył nową dziwkę - Casa - i zabiera ją do lekarza na badanie.


Dean jest zdeterminowany, by zrobić to teraz, więc jak tylko wystawia pokwitowanie, od razu zabiera Castiela prosto do doktora Robertsa. Może i wizyta jest trochę droga, ale Sam [Winchester] jest zachwycony usługami doktora, co jest dla Deana wystarczającym powodem by wydać więcej. Poza tym Castiel - przecudny Castiel o niebieskich oczach, pełnych ustach i smukłym ciele - zasługuje na wszystko.
 -Tu chodzi o coś więcej niż samą certyfikację - Dean mówi lekarzowi, kiedy pielęgniarka wpuszcza ich do środka. Gabinet lekarski jest sterylny, ale zaskakująco przytulny. Dean stoi na uboczu i pozwala doktorowi obejść Castiela. - To znaczy, wiem, że jest ważna przy każdym zakupie, ale koleś, tylko spójrz na niego.
Dr Roberts wydaje z siebie ciche hmm, kiedy chodzi dookoła Castiela.
- Dobrze go wyczyścili, wygląda na to, że ubił pan świetny interes, panie Winchester. Jeszcze nietknięty?
- O tak, dlatego chcę go odpowiednio przebadać - Dean mówi. Opiera się o ścianę, patrząc jak doktor unosi rąbek togi Castiela, by odkryć jego kościste kolana i uda. Nie są w guście Sama, na aukcji strasznie się krzywił i dąsał na ich widok, ale nie ma to dużego znaczenia, ważne, że podobają się Deanowi. - Nigdy nie miałem dziewicy, więc mógłbyś też spojrzeć, czy wszystko z nim w porządku?
- Tak, oczywiście - dr Roberts dotyka szczęki Castiela, otwierając mu usta, by obejrzeć jego zęby i język. Przytakuje, chociaż bardziej do siebie samego niż do Deana . - Pozwoli pan, panie Winchester?
- Ah, tak. - Dean tłumi chichot. - Przepraszam. Hej, Cas, ściągnij to z siebie.
Oczy Castiela błyskają na moment, bunt w niebieskich oczach znika szybko, ale i tak za wolno. Dean zauważył to już na bloku aukcyjnym, pierwszy raz, kiedy zaczęła się licytacja i po raz kolejny, kiedy wygrał i szedł podpisać kontakt. To spojrzenie już zniknęło, a Castiel posłusznie ściąga z siebie togę dla doktora, ukazując kilometry przecudnej, nieskazitelnej skóry gotowej do inspekcji.
Dr Roberts odsuwa się od niego na chwilę, by odwiesić togę, a kiedy jest z powrotem, sutki Castiela  sterczą ładnie - zimne powietrze w pomieszczeniu robi swoje. Dean wyobraża sobie, że już może wypróbować je ja swoim języku, poczuć je między swoimi zębami; ale teraz to doktor jest tym, który pociera je przez gumowe rękawiczki i sprawdza ich twardość, a następnie dotyka systematycznie klatki piersiowej, brzucha, ramion, szyi, uszu, itd Castiela.
- Wie pan, jak sobie radzić z dziewicami, panie Winchester? - doktor Roberts pyta, unosząc ramiona Castiela, by sprawdzić jego pachy. - Ta była trenowana?
- Prawie wcale - Dean pochyla się nad biurkiem doktora, skubiąc darmowego precla. - Mój brat nie jest fanem tej agencji, mówi, że produkty Aniołów są zbyt ciężkie do okiełznania, bo są zbyt niedoświadczone, ale co tam. Chyba boję się tylko o wejście w niego. Lubię rozciąganie, może być fajne, ale też i ...
- Męczące? - doktor Roberts patrzy na niego, klęcząc na podłodze i przestając obejmować dłońmi jądra Castiela. - Więc, urokiem dziewiczych dziurek jest ich ciasnota i pewność bycia pierwszym, ale jeśli chce pan być agresywny, dalej rekomenduję gruntowne przygotowania. Mogę go trochę rozciągnąć dla pana, jeśli pan chce.
- Nie chcę się narzucać... - Dean mówi przepraszająco.
- Oh, to żaden problem i tak musiałbym to zrobić. - Dr Roberts wstaje i prowadzi Castiela do łóżka medycznego, pcha go lekko w ramię. Przez chwilkę może się wydawać, że Castiel się nie ruszy, ale wtedy pochyla się porządnie do inspekcji z głową schowaną między ramionami i tyłkiem wiszącym poza krawędzią łóżka. Dr Roberts kiwa na Deana. - Niech pan podejdzie, powinien pan to zobaczyć.
Dean subtelnie poprawia w spodniach kutasa , który już jest pół twardy od paradującego nago Castiela i podchodzi do łóżka. Prawdopodobnie dr Roberts jest już do tego przyzwyczajony.
- Koleś, - Dean mówi, gwiżdżąc, gdy staje obok doktora, - śliczna dziurka.
- Będzie potrzebować dużo opieki, jeśli chcesz zachować ją w takim stanie - doktor Roberts ostrzega go, ale nie jest to niemiła uwaga. Wyciąga spod łóżka butelkę lubrykantu, wylewając trochę na swoje rękawice i pociera palcami. - To nie moja sprawa, ale wstydem byłoby zniszczenie czegoś takiego.
- W pełni się zgadzam - mówi Dean, obserwując jak doktor zatacza kciukiem wokół wejścia, sprawiając, że dziurka robi się błyszcząca i słodziutko zniewalająca. Castiel nie rusza się, ale jego ramiona spinają się, co powoduje, że Dean mruga. - Myślę, że niewychowane niewolnice mają swoje wady. Masz duże doświadczenie z produktami Aniołów?
- Głównym wyzwaniem jest zazwyczaj dyscyplina - mówi doktor Roberts, pchając kciuk przez wejście.
Zmarszczki zaciskają się wokół pokrytego lateksem palca, sprzeciwiając się intruzowi. Doktor tak, czy siak, wkłada palca głębiej, wsuwając i wysuwając swojego kciuka kilka razy. - Anioły zazwyczaj są całkiem dumne. Sądzę, że zdążył pan zauważyć.
Dean śmieje się.
- Tak, tak, zauważyłem. Więc co doradzasz?
- Smycze mogą być dobre. - Doktor wyciąga swojego kciuka, zastępując go dłuższym palcem. Koleś naprawdę ma duże doświadczenie, jego palce poruszają się ostrożnie i cierpliwie, by dobrze rozluźnić mięśnie.
- Czekaj, chodzi ci o to, że mam go wyprowadzać na spacery i takie tam? - Dean pyta.
- Mógłbyś zacząć ze smyczami na penis - prostuje doktor Roberts. - Jeśli chce pan zobaczyć, to na korytarzu mam katalog. Oplata penisa i jądra, to dobry sposób, żeby pozwolić mu zrozumieć swoją wartość i pokazać, jak sprowadza go pan na parter. To powszechny problem, nie rozumieją jak cenni są i dlaczego.
- Ogarniam. - Dean patrzy, jak doktor dodaje kolejny palec, tak, że już dwa palce wsuwają i wysuwają się z Castiela. Trochę dalej na łóżku palce Castiela zaciskają się w pięści - krótka reakcja, która znika jak tylko Castiel stara się uspokoić. - Więc jest w dobrym stanie?
- Jest w wyśmienitym stanie - mówi doktor. - Niech pan tu spojrzy, tu wokół moich knykci? Zwarcie mięśni jest klasy A, a odbyt sam w sobie jest jedwabiście gładki, idealny do otoczenia penisa. A tu... - milknie nagle, marszcząc brwi.
Dean chce spytać: "Co?", ale wtedy słyszy to. Słaby dźwięk, ledwo słyszalny, ale kiedy doktor Roberts zaprzestaje ruchów, może to usłyszeć - delikatny dźwięk cieczy uderzającej o jakąś powierzchnię z wysoka. Doktor pochyla się, delikatnie, by nie wyciągnąć swoich palców, a Dean podąża za jego spojrzeniem.
Pod spodem, skryty w cieniu i rogu tak, że nie byli w stanie zobaczyć tego wcześniej, kutas Castiela jest twardy. Nie tylko twardy, ale z sączącym się preejakulatem, spadającym dużymi kroplami na podłogę z linoleum.
- Whoa - Dean bierze głęboki oddech, jego własny penis podskakuje w ciasnej bieliźnie. - Nie wspomnieli o tym na aukcji.
Doktor Roberts wygląda na zszokowanego.
- Nie mieli pojęcia o jego wrażliwości? - Piękny, czerwony rumieniec spływa po plecach Castiela, potwierdzając, że on sam najprawdopodobniej też o tym nie wiedział. Doktor Roberts nachyla się naciskając delikatnie na jego dziurkę i jest wystarczająco pewny tego, że penis Castiela podskakuje mokro. - W takim razie, panie Winchester, ma pan w swoich rękach skarb i salutuję panu.
- Hej - Dean mówi, starając się zbyt nie ekscytować tym wszystkim, - może nie ma prostaty?
- Dobrze więc... - doktor Roberts marszczy brwi koncentrując się, kiedy obraca swoje palce powoli. Dean zagryza wargę w oczekiwaniu, zaciskając pięść, kiedy Castiel skomli - głośno i bezradnie. Doktor uśmiecha się do niego. - Proszę bardzo. Wstępna inspekcja potwierdza obecność prostaty. - Wyciąga swoje palce z odbytu Castiela i sięga po tacę, biorąc z niej cienką, szklaną pałeczkę z okrągłym guziczkiem na zakończeniu.
Sama pałka jest niewiele grubsza od palca, ale doktor wsadza najpierw jej okrągłe zakończenie w Castiela. Dean zgaduje, że ma to związek z prostatą, co jest wyjaśnione, kiedy doktor mówi:
- Tak możemy wywrzeć lepszy nacisk na gruczoł.
- Sprzedajesz takie? - pyta Dean. - Mam trochę podobnych rzeczy w domu, korki, spinacze i takie tam, ale mam ochotę wyposażyć Casa lepiej.
- Oh, zdecydowanie mogę zaproponować kilka przedmiotów. - Doktor reguluje położenie pałeczki, poruszając nią ostrożnie krótkimi pchnięciami, coraz głębiej w dziurkę Castiela. Wolną ręką dotyka krocza Castiela, powodując u niego szarpnięcia. - Może omówimy to później?
- Spoko. - Dean podskakuje także, ręką szybko ściskając swoją erekcję, gdy Castiel wydaje z siebie piskliwy, cienki głos. Cel doktora Robertsa jest oczywisty. Kiwa głową z satysfakcją, kiedy kontynuuje mocno dźgać prostatę pałeczką. Dean pyta: - Chcesz, żeby doszedł?
- Nie, nie, tylko testuję jego reakcje. Może pan zobaczyć, jak zaciska się wokół pałki? - Doktor Roberts odchyla się do tyłu, by Dean mógł się dobrze przyjrzeć. - Znaczy to, że mógłby dojść tylko od tego. Wewnętrzne ścianki są bardzo delikatne. Sądzę, że będzie mógł dojść kilka razy podczas sesji, chociaż i tak musi pan to sam sprawdzić. Może nawet po kilku treningach nauczy się spuszczać na pańską komendę.
- A co z takimi treningami, żeby dochodził tylko, kiedy będzie miał coś w sobie? - Dean pyta. Krzywi się zażenowany, świadomy tego, jak te pytania podstawowo brzmią. Gdyby tu był Sam, to pewnie przewróciłby oczami. - Przepraszam, nie...
- Nie, dobrze, że pan pyta, niech pan nigdy się nie waha - doktor mówi miło. Wyciąga pałeczkę i ostrożnie ją odkłada. - Taki rodzaj treningu powinien trochę zająć, ale tak, to możliwe. Proszę, niech pan wsunie w niego palce.
- Co, ja? - w ustach Deana trochę zasycha, ale wpatruje się z pożądaniem w tyłek Castiela. - Teraz?
- Tak, teraz. Nie potrzebuje pan rękawic, był czysty jak przewidują standardowe procedury i jest pański. - Doktor Roberts przesuwa się, robiąc Deanowi miejsce do położenia dłoni na jędrnym, wspaniałym tyłku Castiela. Dean drażni go chwilę, dłonią sunąc w górę i dół po przedziałku, co sprawia, że całe ciało Castiela się trzęsie; ale doktor kląska i mówi: - Dalej, może się pan z nim pobawić później.
Tak Dean robi i wsuwa w Castiela dwa palce. To oczywiste, że sprawdził Castiela wcześniej - wszyscy kupcy to robią zanim zapłacą za towar, nawet jeśli dotykanie jest niedozwolone - ale rozpakowanie produktu przez siebie jest kompletnie inne, palce są słodko połykane przez dziurkę Castiela i stuprocentowo rozumie, co doktor Roberts powiedział o jedwabiście gładkich ściankach jego odbytu. Bo są - gładkie i zniewalające. Dean już wysuwa i wsuwa palce w dziurkę Castiela, bo naprawdę to oczywiste do czego został stworzony.
- Mógłby pan dodać kolejny palec? - pyta doktor Roberts.
- Tak, tak myślę... - Dean musi trochę walczyć z mięśniami Casa, ale udaje mu się wsunąć trzy palce. - Jezu, jest naprawdę ciasny.
- Nie tak ciasny, jak był wcześniej. - Doktor Roberts rozszerza pośladki Castiela, by lepiej widzieć, gdzie dokładnie znajdują się palce Deana. - Rozciągnął się, to świetne. Jeszcze kilka takich sesji i będzie pan zdolny wsunąć w niego całą rękę.
- Nie ma mowy. - Dean próbuje sobie to wyobrazić, ale bezskutecznie. - Już nigdy nie byłby ciasny. Lubię go takim, jaki jest teraz.
- Są sposoby, by wzmocnić mięśnie ponownie, kiedy staną się zbyt luźne - mówi doktor Roberts. - Miałem kilku klientów, którzy używali swoich niewolników jako party favor*, potem znowu byli ciaśni; ale to oczywiście pański wybór.
- Party favor? - Dean także to próbuje sobie wyobrazić, zabranie Castiela na przyjęcie i pozwolenie ludziom przekazywania go sobie do przelecenia. - Nie, nie jestem za dzieleniem się. Mogę pozwolić mojemu bratu użyć go raz na jakiś czas, ale to wszystko. A co do fistingu, mmm... Pomyślę o tym, chyba, ale naprawdę chcę poznać go powoli, dowiedzieć się, co może zrobić w moim tempie.
- Wystarczająco uczciwe, panie Winchester. Może pan wyciągnąć z niego palce.
Dean odsuwa się. Doktor Roberts także wstaje i pociąga za ramiona Castiela, chociaż musi to zrobić kilka razu, zanim Castiel w końcu rozumie, że ma wstać.
A kiedy wstaje, Dean wstrzymuje oddech. Castiel jest przecudny, zarumieniony, zrujnowany i napalony, i cholera - nie da się nie dostać wielkiej erekcji na ten widok. Jego niebieskie oczy są ciemne i błyszczą, jego dolna warga jest zaczerwieniona od przygryzania jej.
- Święta... - Dean wzdycha.
- Za chwilę - mówi doraźnie doktor Roberts. W tle słychać słabe trzaski, ale Dean jest zbyt zaaferowany wpatrywaniem się w Castiela, który dopiero po chwili odzyskuje ostrość widzenia i to na czym skupia swój wzrok to Dean.
- Czujesz to ciepło, Cas? - Dean pyta, nawet dla niego jego głos brzmi zbyt chrapliwie. - Czujesz to świerzbienie tam na dole, zamieniające się w swędzenie? Tak, wiem, że to czujesz. Zamierzam się tym zająć, nie martw się. - W oczach Castiela ponownie na moment pojawia się błysk, coś niemal buntowniczego, ale wtedy odwraca się szybko, nadaremnie próbując ukryć to przed Deanem.
- Dobrze, zaczynamy - doktor Roberts mówi. Dean przestaje skupiać się na Castielu i wtedy zauważa, że doktor rozwinął strzemiona łóżka. - Chodź, połóż się tutaj, tym razem na plecach.
Teraz Dean obserwuje dokładnie twarz Castiela, więc wyłapuje jego przelotny grymas. Mimo wszystko Castiel słucha, kładzie się na łóżku i pozwala doktorowi umieścić swoje nogi w strzemionach i rozstawić je szeroko - powodując, że jest to najbardziej rozpustny i smakowity widok, jaki zaserwowano Deanowi w ostatnim - długim - czasie.
- Perfekcyjna poza dla dziwki, prawda? - doktor Roberts mówi dumnie. Z tak rozstawionymi nogami, tyłek Castiela wystaje lekko za łóżko, co ponownie daje idealny widok na jego całą dziurkę. Teraz skóra wokół jest różowa od wcześniejszej stymulacji, a gruby penis Castiela spoczywa na jego brzuchu, beznadziejnie spluwając preejakulatem na skórę.
- Tak cholernie chcę go przelecieć - wybąkuje Dean.
Doktor Roberts śmieje się ciepło:
- Proszę chwilkę poczekać.
Dean trzęsie się, kiedy doktor delikatnie chwyta jądra Castiela, lekko je ugniatając, później sunie palcami po trzonie i sprawdza główkę. W takiej pozycji Castiel nie może dalej ukryć swojej twarzy i Dean z łatwością może zobaczyć, jak jego szczęka się zaciska, gdy odchyla głowę się do tyłu. Doktor Robert także to widzi, kiedy mocno trąca palcem żołądź, sprawiając, że Castiel syczy.
- Chce pan? - Doktor Roberts macha butelką lubrykantu do Deana. - Mogę monitorować wasz pierwszy stosunek.
Dean chce. Zwyczaj publicznego naruszania swoich dziwek na aukcjach już dawno wyszedł z mody, ale Dean czasami o tym rozmyśla, rozmyślał też jeszcze, zanim dostał swoją pierwszą. To nie jest publiczne w tym samym stopniu, znacząco bezpieczniejsze, ale Dean nadal czuje kłębek pożądania narastający w jego pachwinach.
- Dobra. - Dean z trudem rozpoznaje swój własny głos, brzmi tak nisko. - Pewnie, czemu nie.
Nowe emocje prześlizgują się przez twarz Castiela - alarm, niezaprzeczalny i słodki, jakby niespodzianką było to, że Dean chce się z nim pieprzyć. Dean niemal się śmieje. Nie, Cas, zakupiłem cię, żebyśmy grali razem w szachy, ale teraz ważniejsze jest to, że rozpina spodnie, oddychając z ulgą, kiedy jego erekcja w końcu jest wolna.
Doktor Roberts mówi o zwyczajnych rzeczach - mówi mu, by się nie śpieszył, oferuje gumki, ale Dean odmawia - ale Winchester jest zbyt zajęty patrzeniem na Castiela, każdy krok do medycznego łóżka jest przepełniony oczekiwaniem. Oczy Castiela kierują się na niego na moment - a może konkretniej na jego kutasa - i szybko uciekają; a Dean ma nadzieje, że ten rumieniec na policzkach Castiela jest efektem jego zawstydzenia, jak i podniecenia.
- Dobra, zróbmy to. - Dean rozgrzewa ramionami i staje między obscenicznie rozstawionymi nogami Castiela. Doktor siedzi trochę dalej na łóżku ze stetoskopem przyłożonym do klatki piersiowej Castiela, sprawdzając jego oddech i unosząc kciuk do góry.
Dean łapie bazę swojego penisa, trącając główką wejście Castiela. Prawie nie chce się wsunąć, tak niesamowity jest widok mokrych i świecących zmarszczek całujących czubek jego kutasa... ale to byłoby takie głupie.
Więc kontynuuje, naciska i wtedy zagłębia się coraz dalej. Castiel otwiera się przed nim, połykając jego kutasa tak samo, jak połykał jego palce; tak jak myślał - ta przestrzeń jest przeznaczona dla Deana, tylko Deana, jakkolwiek by Dean zechciał, zaciskające się ciepło jest wszystkim o czym Dean marzył, a nawet czymś więcej. Dean patrzy w dół, oddychając ciężko i zahipnotyzowany przez widok grubego trzonu jego własnego kutasa, rozpychającego się i przebijającego się głębiej i głębiej, dopóki nie będzie mógł dalej.
- Boże, niesamowite - Dean oddycha ciężko. Castiel unosi swoje biodra nikle - albo nieświadomy ruch, albo chęć ustawienia się wygodniej - co tylko powoduje, że zaciska się wokół Deana w interesujący sposób. - Jezu, ja pierdolę - Dean warczy. - Zwolnij, Cas.
- Spójrz na niego - mówi doktor Roberts. Dean unosi wzrok, myśląc, że doktor mówi do niego, ale nie, mówi do Castiela. Stetoskop jest już odłożony, a doktor stoi po drugiej stronie łóżka, z dłońmi po obu stronach głowy Castiela. - Spójrz na swojego pana.
Oczy Castiela są zamknięte, a zaciskają się jeszcze mocniej.
- Panie Winchester - doktor Roberts mówi srogo, - jeśli pozwolisz.
Dean na prawdę nie myślał o tym, jak chce zdyscyplinować Castiela - jest na to tak wiele sposobów i powinien to zaplanować lepiej, ale zauważa, że może przyjąć taki obrót rzeczy. Więc teraz godzi się z doktorem i łapie penisa Castiela, naciskając mocno paznokciem na szczelinę w główce.
- Gah! - Castiel wykrzykuje, otwierając szeroko oczy, kiedy jego kutas uwalnia więcej preejakulatu na palce Deana.
- Hej, cudny - Dean mówi, uśmiechając się do Castiela. Tym samym palcem sunie delikatnie po opuchniętym czubku jego penisa. Dobre zachowanie zostaje nagrodzone, prawda?  - Będziesz na mnie ciągle patrzył, dobrze? Witam.
Castiel patrzy na niego, jego stalowoniebieskie oczy migoczą. Dean wie dlaczego; ciało Castiela rozluźnia się wokół kutasa Deana, już akceptując swoją rolę, nawet jeśli jego właściciel wydaje się mieć jakieś zastrzeżenia. Dean kręci swoimi biodrami ostrożnie, wtedy wysuwa się trochę i wsuwa z powrotem.
To wyciska dźwięki spomiędzy warg Castiela - zdyszane i niezamierzone - a Dean chce ich więcej. Wie już, że Castiel będzie głośny - każda jego część jest taka wrażliwa, że nasuwa tylko jeden wniosek - ale też wie, że nie będzie to pornograficzny hałas. Nie, wszystkie dźwięki, jakie wyda z siebie Castiel nie będą wyćwiczone, czy dla pokaz - będą szczere i wymuszone z niego, bo już nie może ich powstrzymać.
- Nie zamierzasz odpowiedzieć na powitanie? - doktor Roberts pyta. Nadal trzyma głowę Castiela, gwarantując, że kontakt wzrokowy nie zostanie przerwany. - To tylko uprzejmość.
Usta Castiela drżą, kiedy się otwierają. Dean przeleci je później, tak jak zamierza przelecieć wszystko, co Castiel ma do zaoferowania, ale teraz Dean wywraca głową cierpliwie, czekając.
- Cześć, Dean - mówi Castiel.
Doktor Roberts otwiera swoje usta, bez wątpliwości żeby zganić Castiela za zbytnie spoufalanie się, ale Dean wtrąca się szybko:
- Cześć, Cas. To nie było takie trudne, prawda? - Kiedy Castiel drży, Dean dławi chichot i mówi: - Retoryczne pytanie, nie musisz odpowiadać. - Dean już zachwyca się głosem Castiela; jeśli brzmi tak przed posiadaniem kutasa w gardle...
- Masz tak zostać - doktor Roberts rozkazuje łagodnie Castielowi. - Zamierzasz patrzeć na niego, kiedy cię bierze. Jego przyjemność jest twoją przyjemnością.
Coraz lepiej widać, jak ciało Castiela wyraźnie się trzęsie. Pot skrapla się na jego czole, kiedy próbuje ciągle patrzeć na Deana, walcząc ze swoją jasną potrzebą, by patrzeć gdzie indziej. Musi czuć się okropnie wyeksponowany, nagi i rozcapierzony. W przeciwieństwie do jego pana, bo Dean jest ubrany, jedyna odsłonięta jego część ciała to kutas, chociaż i tak ciasno otoczona przez wnętrze Castiela.
- Twoje ciało wie, do czego zostało stworzone - doktor Roberts kontynuuje. - Ty wiesz, do czego zostałeś stworzony.
Castiel wpatruje się w Deana, ale zamiast być bezwładnym, jest obecny i czujny, on widzi Deana. Dean myśli, że mógłby utonąć w tych oczach.
- To jest to, czego chcesz - mówi doktor Roberts. - To jest to, czego od tej chwili już na zawsze będziesz pragnąć.
Ostatnie zdanie powoduje, że Castiel ponownie się spina. Dean bierze to za wskazówkę, że ten chce, by pieprzyć go mocniej. Tym razem się nie zatrzymuje, nawet gdy usta Castiela rozwierają się w szoku. Dean po prostu wpycha się w niego, podążając za pragnieniami własnego ciała, zapuszczając się głęboko w ciepło i ciasnotę, które były stworzone dla niego.
- Proszę bardzo - Dean warczy, szybko odnajdując odpowiedni rytm. Napiera do przodu z dłońmi zaciśniętymi na krawędzi medycznego łóżka, by podeprzeć się, kiedy porusza biodrami. Ślizg jest wspaniały z jednego uderzenia na drugie, cipka Castiela jest idealnie śliska i czekająca na niego, desperacko chętna zaciska się drażniąco, jakby chciała wydoić Deana do pusta.
- Cholera, Cas, jesteś niesamowity, tak kurewsko niesamowity.
Może po tuzinie pchnięć, z czego przy każdym łóżko skrzypiało cicho, Castiel zaczyna z trudem łapać oddech, wydając z siebie głodne, urywane dźwięki, które stara się zachować dla siebie.
- Te dźwięki są moje, Cas - Dean warczy. Prze do przodu, pchając się wzdłuż nóg Castiela, by pokazać, że właśnie tu należy. - Nie waż się nawet chować ich przede mną.
To wygląda tak, jakby Castiel chciał potrząsnąć swoją głową, ale nie robi tego, oczywiście, że tego nie robi, bo tak cholernie tego chce, zaciska się wokół Deana jakby chciał go jeszcze głębiej.
Dean czuje potęgę, siłę w taki sposób, jakiego nigdy wcześniej nie zaznał i chce to dać Castielowi tak cholernie. Nie zaprzestaje swoich bujanych ruchów, ale przemieszcza się w poszukiwaniu prostaty Castiela i wybucha śmiechem, kiedy ją znajduje. Wie, że ją ma, bo Castiel wygina swoje plecy i wyje.
On kurwa wyje. a patrząc na szok wymalowany na twarzy Castaniela, Dean jest pewny, że ten nawet nie wiedział, że potrafi z siebie wydać taki dźwięk.
- Dokładnie tam, tak? - Dean mówi, utrzymując właściwy kąt, stale uderzając prostatę Castiela przy każdym uderzeniu jego bioder. - Tak cholernie tego potrzebujesz, co nie, Cas?
- Spójrz na niego - doktor Roberts szczeka. Castiel tym razem nie zwleka z otwarciem oczu i natychmiastowo odnajduje te Deana, chociaż to z pewnością kosztuje go wiele uwagi. Doktor kiwa głową. - Dobrze.
Dean wie, jak to działa. Albo przynajmniej, czytał o tym i wie, że pierwsze oznaczanie jest głęboką, podstawową rzeczą i Castiel na zawsze zapamięta ten moment. Co nie zmienia faktu, że Dean nie wiedział, że on to poczuje, że będzie mógł zobaczyć właśnie ten moment, w którym Castiel zaczyna rozumieć, że ich pierwszy seks jest początkiem czegoś o wiele trwalszego.
Świadomość powoli rośnie w oczach Castiela, w końcu te zaczynają tonąć w tym, że Dean będzie całym jego światem, już jest całym jego światem.
Castiel jeszcze się temu nie poddaje, jeszcze nie, ale Dean zapracuje sobie na to później.
- Oh - mówi Castiel, co jest ostatnim jeszcze jako tako zrozumiałym słowem, które z siebie wydaje, zanim Dean przybija jego prostatę po raz kolejny i wszystko, co z niego wychodzi to mieszanina sylab.
- Zawsze, Cas - obiecuje Dean. Chce, żeby Castiel doszedł na jego kutasie, tak byłoby idealnie, byłoby niesamowicie. Castiel już buja się na chuju Deana, trochę desperacko, ciętymi ruchami, które powodują, że jego erekcja odbija się mokro o jego brzuch. - Już prawie tam jesteś, pozwól mi cię tam zabrać.
Treningi już wydają się być niezłą zabawą, Dean myśli. Niełatwe, może, ale z pewnością zabawne. Jakże mogłyby być inne z tym, jak Castiel kurczy palce u stóp, a jego ciało trzęsie się, kiedy dochodzi, penis, mimo że nietknięty, strzela spermą jak szalony z opuchniętej główki. Castiel przeszedł jedynie luźny trening, ale już jest dziki i rozszalały, płacząc, kiedy przechodzi orgazm.
Dean ma zamiar wstrzymać się trochę, ale śliski tunel Castiela staje się niemożliwie ciasny wokół niego. Jego kutas dygocze, ból, żeby dojść jest nie do zniesienia i nie ma innego wyjścia, musi sobie pozwolić, musi, Castiel o to błaga.
Więc dochodzi, jego orgazm trafia go jak fala uderzeniowa, płynie pod skórą, kwitnąc gorącem, jasnością, wymagający, zmuszający go do utrzymania się i wzięcia go. Dean czuje się, jakby tonął, nerwy są zbyt zaciśnięte, kiedy przyjemność przetacza się przez niego, w niego, jakby nigdy miała się nie skończyć.
Ale się kończy, co jest dobre, bo Dean myśli, że jeszcze chwila mogłoby doprowadzić go do szału.
Dean patrzy na Castiela, co jest prawdopodobnie złym pomysłem, bo nie potrzebuje widzieć, jak bardzo Castiel jest wszystkich przerażony, ale, hah, on wygląda jeszcze gorzej. Dean czuje się załamany i wykończony, ale Castiel wygląda na epicznie wyruchanego, odurzonego z rozszerzonymi oczami, policzkami w łzach i ciałem leżącym bezwładnie na medycznym łóżku.
Dean zbiera ostanie rezerwy siły, jakie mu zostały, by wyprostować się i wysunąć. Kiwa na doktora Robertsa, który szybko przechodzi do inspekcji dziurki Castiela. Podchodzi do strony łóżka, przy Castielu.
Oczy Castiela wyłapują jego ruchy, wydaje się, że to jedyna rzecz, na którą ma jeszcze siłę. Nie protestuje, kiedy Dean delikatnie ujmuje jego policzek.
- Hej - Dean szepcze. - Wszystko w porządku? Boli cię coś? Możesz mi powiedzieć.
Castiel waha się, ale Dean zmusza się do wyglądania na surowego. Radzi sobie, albo jego intencje są zbyt widoczne, bo Castiel mówi cicho:
- Tylko trochę.
- Dobrze - mówi Dean, głaszcząc go po twarzy. - Dziękuję.
- Zero zniszczeń - doktor Roberts komunikuje głośno. - Świetna robota, panie Winchester, tylko go wyczyszczę i może pan go zabrać do domu.
- Dziękuję, doktorze - Dean mówi wdzięcznie i robi coś, na co nie mógł sobie pozwolić wcześniej. Całuje Castiela miło i powoli. Jeśli zrobiłby to wcześniej, Castiel mógłby być sztywny, walczyłby etc, a tak, jest teraz ciepły i uległy, otwierając z łatwością usta dla ust i języka Deana.

Idealnie.


* party favor - drobny upominek od organizatora (wesela, urodzin, bankietu etc.) dla gości, nie ma polskiego odpowiednika.

1 komentarz:

  1. Hmm... dziwny, ale bardzo... przyjemny one-shot. Wszystko dobrze opisane i pomino w sumie smutnej sytuacji jest on bardzo wesoły ~Shadi

    OdpowiedzUsuń