poniedziałek, 26 listopada 2012

Larry: 3

Właśnie wypadał czwarty czwartek listopada. Powoli nasz dom wypełniała rodzina, z którą tak długo nie miałem kontaktu. Tęskniłem - za babcią, siostrą, kuzynostwem, a przede wszystkim Dusty (moim kotem). Nie odczuwałem takiej tęsknoty, aż do chwili, gdy nie zobaczyłem ich wszystkich w domu.
Część rodziny przyjechała do nas tylko na jeden dzień, jednak reszta zamieszkała u nas. Liam musiał oddać swój pokój i przez 3 noce dzieliliśmy łóżko. Wiedziałem, że ta sytuacja go krępuję, ale nie ułatwiałem mu - wręcz przeciwnie. Chciałem, by zapamiętał te święta.
Poza przyjemnymi wspomnieniami, odzyskaniem kota i wzmocnieniem więzi z moim przyrodnim braciszkiem, zyskałem także zbędne kalorie, które musiałem jakoś spalić. I tak płynnie z Dnia Dziękczynienia przeszliśmy do Czarnego Piątku, który moja matka tak uwielbia. Zaciągnęła mnie ze sobą, jako darmową siłę roboczą, do miasta obok na zakupy otwierające okres przedświąteczny. Wróciliśmy z pierwszymi ozdobami do naszego domu.
Jednak koniec przerwy przyjąłem z ulgą. Było miło, ale powoli zaczynałem mieć dość. Gdy siedzi się cały czas w domu, rodzina ma więcej wymagań. Gdy chodzi się do szkoły, zawsze można je zbyć nauką - przynajmniej u mnie to tak działa. No i po wyjeździe rodziny znowu mogłem chodzić po domu nago.
Spadł też pierwszy śnieg. Zima zaczęła się szybko i efektownie. Po długim weekendzie szliśmy do szkoły przez śnieg sięgający średnio powyżej kolan. Drogi pozostawały nieoczyszczone. To była pierwsza zima w Forest Seclusion bez odśnieżarki pana Foxa. Mężczyzna wyprowadził się wiosną do swojej rodziny przy okazji zabierając swoją machinę. Szkoda.
Swoją drogą myślałem, że w szkole będzie o wiele mniej uczniów niż zwykle, ale myliłem się. "U nas taka zima jest zawsze, trzeba przywyknąć" - tak stwierdziła Daniel.
Powrót do szkoły, na szczęście, obył się bez ataku na moją osobę. Zdziwiło mnie to... a raczej zaniepokoiło. Louis nawet na mnie krzywo nie spojrzał, zachowywał się tak, jakby mnie nie było...
- Co się tak patrzysz na Tomlinsona, Hazza? - Margaret zasłoniła mi mojego wroga.
- Zakochałeś się? - zaśmiała się Laura.
Zapowietrzyłem się.
- Tomlinsona nie da się kochać, złotko - wygruchałem po chwili, zerkając na Liama. Zdenerwowany. Że tyle wystarczy, by się zaczął martwić. - Nie to, co mojego kochanego brata, prawda Daniel?
- Hazza! - pisnęła paląc buraka.
Uwaga została ode mnie na chwilę odciągnięta. Przeciągnąłem się i westchnąłem głęboko. Na chwilę moje oczy zetknęły się z parą niebieskich. Uśmiechnąłem się krzywo i wróciłem do nabijania się z Liama i Daniel. A jednak Księżniczka o mnie nie zapomniała.
Nadszedł piątek. Po trzech dniach oczekiwania na atak ze strony bożyszcze szkoły, dałem sobie spokój. Skupiłem się na moich fankach, których było coraz więcej. Każda chciała przystojnego, szarmanckiego i niedostępnego. Grunt to dobra samoocena i pewność siebie. W swojej szafce znajdowałem coraz więcej liścików miłosnych. Co jakiś czas czytałem je z Niallem dla zabicia nudy. Niektóre dziewczyny podchodziły do mnie, bez uprzedzenia zapraszając na randkę. Były dzikie. Zbywałem je brakiem czasu, tym, że wcale się nie znamy i subtelnym "może kiedyś" lub po prostu tym, że już znalazłem potencjalną dziewczynę, tylko muszę ją zdobyć. W ostatnim przypadku podejrzenia padały na którąś z bliźniaczek, bo zawsze trzymaliśmy się razem.
Teraz moje fanki miały szansę, by odżyć. W piątek po basenie moja szafka była pusta. Wkurzyłem się. Został tylko identyfikator, ręcznik i bokserki. Tomlinson posunął się do podkradania mi ubrań. Po sprawdzeniu, czy koledzy z klasy nie mają mi nic do pożyczenia, zacząłem wydzwaniać po kolei do mojej "paczki". Niall zwolnił się 3 godziny temu, by pojechać do dentysty w sprawie aparatu - zadzwoniłem, ale nie odbierał. Liam odważył się zaprosić Daniel na randkę - kulturalnie nie powinienem przerywać, ale mus to mus - nie odebrali. Zostały bliźniaczki, a dokładniej Margaret, bo była jeszcze w szkole. Nie odebrała, ale po krótkiej wymianie sms'ów stwierdziła, że będzie za 5 minut. Idealnie by wziąć szybki prysznic. Zdążyłem. Gdy wychyliłem się z szatni w samym ręczniku, usłyszałem piski i zauważyłem idącą do mnie blondynkę. Podała mi ubrania i znad jej ramienia, mógłbym przysiąc, że zobaczyłem zmieszanego buca. Szybko zniknął. Podziękowałem bliźniaczce i zostawiłem ją na pastwę szalonych dziewczyn. Przebrałem się i ruszyłem do domu. Zastanawiałem się, co Buc zrobił z moimi rzeczami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz