poniedziałek, 2 lipca 2012

Trampolina

Ostrzeżenia: POV, łagodne, na dworze, nieletni. 

- Marcin!
Automatycznie stanąłem odwracając się lekko. Zza przeszklonych drzwi basenu mogłem zobaczyć biegnącego w moją stronę Maćka. Że ma jeszcze siłę biec po treningu. Chłopak pchnął drzwi i stanął przy mnie zarzucając lewą rękę na moje biedne barki. Speszyłem się lekko, ale nie dałem po sobie tego poznać. W końcu to ja tu byłem od obmacywania i zawstydzania kolegów. Nie mogło się okazać, że taki boss jak ja, zarumieni się na taki lekki gest i sturla się ze schodów. Swoją drogą nie lubiłem tych schodów - były za strome.
- Hm? - mruknąłem odwracając wzrok od jego podejrzanej buźki.
- Chcesz wbić do mnie na działkę? - zaproponował odsuwając się.
- Spoczko - przytaknąłem z ulgą przyjmując to, że przestał obciążać mi ramiona. Naprawdę nie miałem sił... Ale jeśli nie mam sił, to po co zgodziłem się jechać do niego na działkę? W ogóle to gdzie on ma tą działkę? Czekaj, czy to mnie powinno obchodzić? Muszę być obojętny, tak? Buch, może zgodziłem się na to, żeby popatrzeć dłużej na jego ciałko? Tak, to na pewno to. W końcu jaki gej nie lubi popatrzeć na ładnie umięśnione ciałko? A jeszcze ten widok ma mi być odebrany na 2 tygodnie. Czuję, że będę musiał znaleźć klucz do drzwi mojego pokoju, albo zrobić coś z rodzicami.
Całą drogę uśmiechał się podejrzanie. Jeszcze nigdy nie widziałem takiej dawki szczęścia na jego twarzy. Może szykowano mi jakąś niespodziankę? Gej party? Drużynowy gwałt? Nie. Chłopcy byli na tyle poukładani, że nie mogliby później spokojnie spojrzeć w lustro... Chociaż moim zdaniem Bartek powinien mieć z tym problemy już od dawna. Z rozmyślań nad brzydotą Bartosza wyrwała mnie kojąco chłodna dłoń Maćka, która zacisnęła się mocno na moim nadgarstku. Z trudem opanowałem dreszcz. Boże, Marcin staczasz się. Chłopak wyciągnął mnie gwałtownie z autobusu nie puszczając mojej ręki. W sumie to miłe... ale i tak dziwne. Pozwoliłem sobie na lekki uśmieszek i kontemplacje terenu. Jednopasmówka, wąski chodnik, jednorodzinne domki jeden przy drugim, drzewa. Zatrzymaliśmy się przed jedną z tych najbardziej reprezentacyjnych bram. Maciek zrzucił z siebie plecak i zaczął szukać w nim kluczy. Spokojnie mogłem po raz kolejny przyjrzeć się jego pośladkom. Ta czynność nigdy mi się nie znudzi. Jego pośladki są takie... inne. Niczyje pośladki mnie tak bardzo nie jarały. Miałem ochotę je dotykać, ugniatać, podgryzać, może nawet oklepać, by się zarumieniły... o Boże. Aż mi się ciaśniej zrobiło. Jeśli mam tutaj z nim spędzić czas, to muszę się ogarnąć - i to szybko. Pierwsza przyszła mi na myśl moja wychowawczyni. W miarę pomogło. Dopieściłem jeszcze kilka obrzydlistw z nią w roli głównej i mój odczyn podniecenia był w miarę obojętny.
- Nie stój jak kołek, właź - wyszczerzył się do mnie zabierając się za otworzenie drzwi domu.
Przełknąłem ciężko ślinę. Kołek dla zboczeńca przywodzi tylko jedną rzecz. No może dwie. Zamknąłem furtkę i przeciągnąłem się zamykając oczy. Gdy je otworzyłem wrota do domku były otwarte. I środek nie przywodził mi na myśl zwykłego, letniego domku, jakie stoją na działkach - to był zwykły dom, żadna działka.
- Masz gdzie rozwiesić ręcznik i slipki? - rzuciłem wyjmując z torby mokre rzeczy.
- Ręcznik możesz położyć na fotelu w ogrodzie, a slipki masz założyć - wyprodukował z siebie przeczesując włoski i wyjmując sok z lodówki.
- Po co mi slipki? - zmarszczyłem brew.
- Opalisz się, popływamy...
- Chce ci się pływać? - Masz tutaj basen? Boże.
- Zawsze i wszędzie - puścił mi oczko i gdzieś ruszył. - Tu jest łazienka - wskazał jeszcze ręką i zniknął.
Odetchnąłem głęboko. Mam lekkie obawy, ale ruszyłem do łazienki się przebrać. W końcu co może takiego złego się stać? Z Maćkiem znam się już 7 lat, to długo. I od zawsze podniecał mnie jego tyłek - upokarzające. W podstawówce byliśmy w tej samej klasie. Rywale. Walczyliśmy o bezwartościową lalkę - pustą w środku, bogatą,z zewnątrz. Obserwowałem, jak się zmienia. Najpierw krytycznie, jako wróg, potem już obiektywnie jako przyjaciel i członek tej samej drużyny. Na szczęście zaszły w nas w większości pozytywne zmiany - nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Do tych fizycznych śliniłem się codziennie. Oczywiście nikt o tym nie wiedział. Uważano mnie za niewyżytego heteryka obmacywacza. Wyszedłem z łazienki kierując się do źródła plusków. Maciek udawał fajnego popylając dowolnym od ściany do ściany. Oderwałem wzrok od jego umięśnionych plecków skupiając się na trampolinie obok. Rzuciłem ręcznik na fotel przy basenie, po czym walnąłem się na trampolinie. Na plecach. Z rozwalonymi kończynami. Leżałem próbując nie myśleć o czającym się obok Maćku, o jego pośladkach, wodzie cieknącej po jego delikatnym kaloryferze. Zagryzłem wargę, zaciskając mocniej powieki.
- Marcin.
Uchyliłem lekko oczy podciągając się do siadu. [podkład ^u^ http://www.youtube.com/watch?v=ZBFo9XCmSXs]. Boże. Nawet w wyobrażeniach nie ociekał tak seksem. Siedział przede mną na kolanach z nogami rozjechanymi na boki. Jego ciało błyszczało w promieniach słońca. Na ustach błądził ten jego specyficzny uśmieszek zwycięscy, a oczy... było w nich coś nowego, czego jeszcze u niego nigdy nie zaobserwowałem. Podniecenie? Rozszerzyłem oczy. Usta chyba też bezwiędnie się rozchyliły.
- Kołek - prychnął rozbawiony stając na czwaraka i przysuwając się. - Pomóc?
- Maciek... - jęknąłem, gdy był blisko, tak cholernie blisko. Wyraźnie czułem w skroni pulsującą coraz szybciej krew. - Co ty? - wydusiłem z siebie zanim nie usadowił się na moich biodrach.
- Biorę to, co chce - przymróżył oczy muskając moje usta swoimi. Fak. Ręce same zacisnęły się despotycznie na jego pośladkach, a usta docisnęły do jego. Językiem bładziłem po jego miękkich wargach, póki nie wpuścił mnie do środka. Języki spotkały się walcząc o dominację. Przegrałem, gdy jego ręka znienacka znalazła się na moim kroczu. Wstrząsnął mną cholerny dreszcz. Jęknąłem głośno dając się popchnąć do tyłu. Ściągnął nam byle jak slipki łapiąc obie męskości w dłoń. Szeptał coś, ale nie słuchałem,.było zbyt dobrze. Moje biodra same unosiły się i opadały pomimo ciężaru Maćka. Świat zaczął tracić na wyrazistości, a napięcie w lędźwiach zniknęło uwalniając falę przyjemności podkreśloną moim krzykiem. Chciałem odetchnąć, ale długi palec chłopaka zaczął wwierać mi się w tyłek. Pierwszy raz z przyjacielem na trampolinie. Skrzywiłem się, ale nie było tak źle. Zaraz doszedł drugi palec i jego język sunący po całej długości mojego członka. Przyjemnie. Pieprzony grzech. Poruszały się we mnie już dwa palce. Sam biodrami prosiłem o więcej. Dał mi to. Zarzucił moje nogi na swoje biodra, przystawił główkę i wsunął się. Z głuchym okrzykiem otworzyłem oczy zamknięte od dłuższego czasu. Jak na nasz wiek był duży. Spojrzałem prosto w jego zamglone paczałki, zarumienione policzki, uchylone usta. Przyciągnąłem go do siebie ręką, od razu wpychając mu język do gardła. Poruszał się coraz szybciej, wydobywając ze mnie, co chwilę, głośniejsze jęki. Było tak dobrze. Skończyło się kilkoma płytkimi, gwałtownymi pchnięciami i cieczą na brzuchach. Łapałem głośno powietrze obejmując Maćka. Leżeliśmy już w wygodniejszej pozycji. Nóżkami oplatałem go gdzieś nad tyłkiem ciesząc się ciepłem jego ciała. Byłem cholernie zmęczony, momentalnie zasnąłem.
Obudziłem się umyty w jego bokserkach, jego łóżku, jego pokoju, jego objęciach... i nie miałem ochoty się z nich wyswobadzać. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową ponownie udając się do krainy Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz