Gdy tylko Jacob stanął w swojej ukochanej stajni, odetchnął. Zsiadł z Matta i skierował się ku Maggie. Całą drogę obawiał się, że jego księżniczka spadnie i znów się potłucze. Ściągnął blondyna przerzucając go sobie przez ramię. W tej chwili jednorożec ofiarowany przez wróżkę wyparował. Jacob rozkazał jeszcze służbie rozsiodłać Matta i ruszył ku swoim komnatom. Zadowolony trzymał rękę na wibrującym lekko tyłku chłopaka. Na początku zdziwiły go te wibracje, ale po chwili stwierdził, że są w miarę przyjemne. Po drodze odwołał jeszcze poranne śniadanie do łóżka i zakazał zbliżać się do jego pokoi. Gdy tylko stanął w swojej sypialni, zrzucił z barków swoją ukochaną. Spojrzał na nią czule, rozebrał się do bielizny i pobiegł szybko do łaźni przygotować kąpiel. Kręcił kurkami marmurowej wanny, dolewając do środka jakieś przypadkowe olejki. Ostatecznie w powietrzu można było poczuć gęstą woń egzotyczną z nutką czekolady. Odetchnął zerkając przypadkiem w lustro, uśmiechając się do siebie. Wrócił do sypialni, zabierając się za rozbieranie chłopaka. Ciężko było mu ukryć swoje podniecenie. Trzęsące się palce nie pomagały. Po kilku minutach udało mu się ściągnąć z nieprzytomnego Damiena sukienkę. Spojrzał na jego smukłe i dobrze umięśnione ciało. Przełknął głośno ślinę, zerkając ukradkiem na coraz ciaśniejszą bieliznę. Wolał nie ściągać z blondyna bielizny, na pewno by się wtedy nie powstrzymał. Z trudnością wziął go na ręce. Całe jego ciało trzęsło się z podniecenia. Jeszcze nikt go tak nie pociągał, a kochanek i kochanków miał na pęczki. W końcu był jednym z najprzystojniejszych dziedziców tronu, bohaterem wielu fantazji, mógł mieć wszystko.
Ułożył jego ciało na szerokiej krawędzi wanny, sam wchodząc do wody, wcześniej ściągając z siebie bokserki. Wciągnął ostrożnie jego ciało do wody, umieszczając przed sobą na lekkim podwyższeniu. Szybko sięgnął po gąbkę i kremowe masło do mycia ciała. Po chwili odrzucił gąbkę, naznaczając jego klatkę piersiową kakaową mazią. Bolało go w lędźwiach i to cholernie. Zmoczył jego ciało ciepłą wodą, powoli zaczynając je namydlać. Krążył dłońmi po krzywiznach mięśni, dłońmi badał każdy ich zakamarek. O ile to możliwe, jego podniecenie ciągle rosło. Musiał umyć go szybko, albo zaraz się na niego rzuci łamiąc swoje prawa moralne. Zagryzł wargę spłukując z niego pianę i sam szybko się sobą zajął pozbywając się nadciśnienia w dolnych rejonach. Już spokojny, wyciągnął z wanny blondyna wycierając go starannie ręcznikiem. Zaniósł go do łóżka przykrywając jedwabną kołdrą. Po chwili do niego dołączył. Nie obchodziło go to, co może sobie pomyśleć chłopak, gdy rano obudzi się przy jego boku. Z uśmiechem na ustach zasnął.
Damien odzyskuje przytomność.
Niebieskie oczy otworzyły się powoli rejestrując beżowy baldachim. Przetarł oczy ziewając lekko i przekręcając się na lewy bok - tak jak lubił najbardziej. Ujrzał przed sobą przystojnego chłopaka, na oko w jego wieku. Zmarszczył brwi. Nie przypominał sobie takiego klienta. W ogóle nie przypominał sobie takiego pokoju, żaden nie był taki przestronny i przytulny. Czuł przyjemne ciepło rozgrzewające go od środka uśmierzające zarazem niepewność. Wyciągnął powoli rękę przejeżdżając palcem po miękkim policzku wolnym od zarostu. Uśmiechnął się mimowolnie rumieniąc. Zjechał palcem na delikatnie rozchylone wargi sunąc po nich od jednego kącika do drugiego. Sapnął wiercąc lekko biodrami.Otworzył szerzej oczy czując to przyjemne ciepło w coraz niższych rejonach, które po chwili już kumulowało się tylko tam.
Damien odczuwa silne podniecenie.
Zabrał dłoń od twarzy leżącego przed nim szatyna, kierując ją na rosnącą wciąż erekcję. Jęknął dotykając opuszką palca zaczerwienionej główki. Zabrał dłoń kierując ją dalej. Wsunął delikatnie palec do odbytu. Od razu poczuł wibrujący opór. Zerknął jeszcze na śpiącego obok młodzieńca i wyciągnął z siebie przyrząd odrzucając go. Usiadł w klęczkach odkrywając nagie ciało księcia. Przekręcił go na plecy i nachylił się nad jego kroczem fufając na budzącego się z każdym lekkim powiewem członka. Napluł na dłoń łapiąc nią Jacoba przy trzonie. Poruszał dłonią w górę i w dół przyglądając się wciąż rosnącemu kolosowi. Był naprawdę wielki. Schylił się lekko biorąc go do ust, zaczynając się masturbować drugą ręką. Brał go coraz głębiej, poruszając ręką coraz szybciej. Gdy ten doszedł przełknął całą ciecz starając się szybko samemu skończyć. W tym czasie Jacob powoli wracał do rzeczywistości. Śniło mu się, że leżący obok niego chłopak zaczyna mu obciągać. Jęknął otwierając oczy i wzdychając lekko. Nie zdążył jednak wypuścić powietrza. Z rozdziawionymi ustami obserwował jak chłopak dochodzi sobie w rękę. Idealny początek dnia. Ręka chłopaka powędrowała szybko między jego jędrne pośladki, a ubrudzone palce zagłębiły się w gorącym odbycie. Widział jak ręka porusza się szybko, doprowadzając chłopaka i siebie do erekcji. Nie wytrzymał podnosząc się i muskając czule jego usta. Po chwili wsunął się językiem między jego rozchylone wargi. Damien zniechęcony tak dużą odległością między nimi, przesunął się siadając okrakiem na jego udach kręcąc miarowo biodrami. Ocierali się o siebie nie przestając całować. Ich usta nie oderwały się od siebie, nawet gdy Damien popchnął księcia na plecy. Odsunęli się od siebie dopiero, gdy blondyn nabił się na jego męskość opadając na nią do końca. Poruszali się szybko, nie zważając na wysoką możliwość przetarć. Doszli niemal równocześnie. Jacob z przyjemnością przyjął zmęczonego Damiena przytulając go do siebie ramieniem. Leżeli uspokajając oddechy.
Damien zaczyna rozumieć, co właśnie się stało.
Chłopak przerażony spojrzał na Jacoba. Leżał z zamkniętymi oczami i lekkim uśmiechem na opuchniętych wargach. Zrobił to z kimś, kto nie był jego klientem? Nie dostanie za to forsy? Nic za to nie dostanie? Rozbieganym wzrokiem zbadał komnatę. Nie było mowy o ucieczce w tym momencie. Musiał poczekać. Co robić? Nie widział nigdzie jakichkolwiek ubrań. W ogóle jak tu się znalazł? Spotkał wróżkę i pojechał na bal... potem były tylko bliźniaczki. Albo coś mu zrobiły, albo seks był taki dobry, że zapomniał, co było dalej. Nawet nie spostrzegł, jak klatka piersiowa, na której leżał, zaczęła unosić się i opadać miarowo. Zauważył to dopiero, gdy ten spokojny ruch zaczął go usypiać. Potrząsnął wtedy mocno głową i wstał. Pewnie jest tu jakaś służba, czy coś. Owinął się cienką kołdrą i ruszył przed siebie.
Damien zaginął.
Jacob był... właśnie. W jego ciele buzowało wiele negatywnych emocji. Tworzyły one swoistą szarą papkę, która, jak miażdżyca torująca drogę krwi, nie pozwalała księciu nawet na najmniejszą iskrę nadziei, bądź zrozumienia. Zrozpaczony, zły, smutny, zawiedziony. Nie mógł wybaczyć sobie tego, że pozwolił chłopcu odejść. W ogóle nie dopuszczał do siebie świadomości, że ten odszedł. Chciał go mieć na wyłączność, tu i teraz. Nie wiedział czy to miłość, czy egoizm. Patrząc wstecz nigdy nie miał takich zachcianek, był dzieckiem sympatycznym i posłusznym, nie wymagał niczego. Jednak, gdy przed jego oczami nachalnie pojawiał się znaleziony przez niego jeszcze parę godzin temu chłopak, w jego głowie pojawiał się tylko jeden zwrot: "Chcę go tu natychmiast widzieć, dotykać, smakować i czuć." Nigdy się tak nie czuł. Siedział więc w swojej komnacie wtulając się w suknię, którą pozostawił, badając wzrokiem po raz kolejny należące do niego pantofelki, bądź wspominając ich uniesienie. Czuł wtedy, że może zrobić dla tego chłopaka wszystko. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Damien czuje się rozbity.
Gdy blondyn stanął przed wrotami burdelu, ten był jeszcze zamknięty. Chłopak wahał się, cholernie się wahał. Wiedział, że jedyne, co może go spotkać w tym miejscu, to poniżenie i kara. Mógłby szukać szczęścia, gdzie indziej, ale gdzie? W innym burdelu? U jakiegoś pana jako jego zwierzaczek? Jeszcze jak na złość ciągle miał przed oczami śpiącego młodzieńca. Był pierwszą osobą, z którą było inaczej. Może to dlatego, że zrobił to z własnej woli i bez zapłaty? Nie wiedział. Teraz najchętniej wróciłby do jego pałacu i zrobił słodkie oczka wpadając mu w ramiona, ale czy to byłoby odpowiednie? Dlaczego uciekł? Teraz czuł, że mógłby mieć przy nim wszystko, czego chciał - i nie chodziło mu o rzeczy materialne, czy tytuły. Przecież pamiętał drogę. Nawet jeśli ten by go nie przyjął, nie czułby niechęci do siebie przez to, że nie próbował. Już odwracał się, by ruszyć w drogę powrotną, ale coś wbiło szpony w jego ramię wciągając do środka.
- Gdzie byłeś, kochaneczku? Bardzo się o ciebie martwiliśmy. Przygotowaliśmy już nawet prezent powitalny - w aksamitnym głosie Wojtasowiczowa zabrzmiała groźba.
Damien zostaje ukarany.
Szczerze? Myślał, że będzie gorzej. Ale nie myślcie, że było dobrze. Blondyn pracował za wszystkich i tak miał wyglądać cały jego przyszły tydzień. Bez wypłaty. Dopiero kończył się pierwszy dzień jego kary, a już miał stanowczo dość. Wojtasowiczow wprowadzał klienta po kliencie do małego pokoiku wyposażonym jedynie w łóżko, stół i szafę o nieznanej zawartości. Damien mdlał już od zaduchu i ciężkiego zapachu potu i spermy unoszącego się w klitce. Był rozpychany bezustannie, a nadal go bolało. Już wiedział, że hemoroidy go nie ominą. O 4 nad ranem obsłużył ostatniego klienta. Jimmy przyniósł mu jedzenie ze współczującym uśmiechem i koc. Przekazał jeszcze, że ma 11 godzin wolnego i ma się umyć. Damien pokiwał głową i zasnął. Następne 3 dni minęły tak samo. Na szczęście dostawał większe porcje niż kiedyś, ale za to klienci stali się brutalniejsi gwałcąc go jak pługi. Czuł, że się stacza. Pomimo niechęci lubił to, jak go traktowali. Byli jak zwierzęta, wypinał się w ich stronę, by czuć mocniej, by błagać o większy ból. Popadł w rutynę tak szybko. Chyba tak zaleczał rosnącą tęsknotę za księciem i uczucie bezradności. Nie spodziewał się happy endu, o który błagał w każdej wolnej od pracy chwili. Tym razem znowu go wysłuchano - i to nie była już wróżka Zębuszka, a Los i Przeznaczenie.
Czekał na kolejnego klienta. Obmył się wilgotnym ręcznikiem i nawilżył wejście. Powoli drzwi z cichym skrzypnięciem uchyliły się. Jego prezencje i perwersje szlag trafił. Usta rozchyliły się bezwiednie w szoku, a oczy rozszerzyły i zaszkliły od łez szczęścia. Nie spodziewał się takiej reakcji na widok osoby, którą widział raz w życiu.
Damien jest szczęśliwy.
Cieszył się. Jego serce wypełniała taka radość jak sprzed 12 lat, kiedy jego tato jeszcze żył. Ostatni raz obejrzał się w wielkim lustrze. Widział za sobą znajome łoże i zachwycone służące. Musiał przyznać, że naprawdę wyglądał uroczo. [sukienka ^o^]
- Już czas, księżniczko.
Uśmiechnął się na tytuł, jakim zaczęto go nazywać, gdy Jacob wykupił go od Wojtasowiczowa i zabrał do siebie do pałacu. Dobrze, że jego macocha była na tyle ignorancką babą, by interesować się tylko miejscową szlachtą, w innym wypadku nigdy nie sprzedałaby go Jacobowi. Pewnie teraz pluła sobie w brodę. No i jeszcze straciła należącą do Damiena część spadku. Należało jej się. Usiadł jeszcze na łóżku, by służące mogły mu założyć czarne pantofelki wyczarowane jeszcze nad stawem przez Monique. Gdy był gotowy ruszył w stronę ogrodu, w którym miała się odbyć ceremonia. Pokonał długie korytarze i schody, by stanąć przed szklanymi drzwiami zasłoniętymi kotarą.Odetchnął uspokajając się. Służące rozsunęły gruby materiał na bok i otworzyły mu drzwi. W jego stronę zwrócone były teraz tysiące głów, ale tylko jedna się dla niego liczyła.
- Ja, Jacob, biorę ciebie, Damien, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci.
- Ja, Damien, biorę ciebie, Jacob, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci.
- Damien, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
- Jacob, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
- Ogłaszam was mężem i żoną, możecie się pocałować.
Chcę więcej :)
OdpowiedzUsuń