poniedziałek, 25 stycznia 2016

Dean nie słucha Eurythmics

Droga Zuziu, dedykuję Ci one-shota :D

Fandom: Supernatural
Pairing: Dean Winchester/Castiel
Ostrzeżenia: pierwszy raz, PWP, mokre sny, frottage, ocieranie się, dzielenie łóżka.  
Oryginał: "Dean Doesn't Listen to Eurythmics"
Dean i Cas dzielą łóżko. Zaczyna się platonicznie, ale wtedy przechodzi to w coś innego. 
Napisane dla spnkind_meme, "Łaska Castiela znika i teraz ten musi spać, Dean przegrywa w  "papier, kamień i nożyce" i musi dzielić z nim łóżko, w środku nocy Castiel ma mokry sen."



Wszystkiemu był winien Sam.

- Nożyce, Dean, naprawdę? - powiedział, robiąc najbardziej nieszczerą na świecie minę, mającą wyrażać sympatię. To była w sumie ostatnia rzecz, jaką powiedział mu Sam przez resztę nocy, bo Dean był zbyt poirytowany, żeby przeprowadzić z nim jakąkolwiek rozmowę. Tylko jednym uchem przysłuchiwał się bratu, kiedy ten tłumaczył Casowi, jak użyć szczoteczki do zębów, umyć się, zmienić ubrania.

Dean zrobił to samo - umył zęby, wziął prysznic, przebrał się - jako część relaksującego rytuału zwiastującego koniec dnia, ale przeminęło to jakoś niewyraźnie, świat Deana był skupiony głównie na jego epickiej irytacji. Był tak skupiony, że nawet po długiej rozmowie, serii argumentów, grze w "kamień, papier, nożyce" i typowej rutynie z nowym dodatkiem do ich duetu w tej ich nomadycznej dziurze, niekoniecznie dotarło do Deana, co naprawdę miało się stać, dopóki nie odwrócił się, żeby wsunąć się do pokoju i zobaczyć Castiela siedzącego na krawędzi jego łóżka.

- Nie chciałbym, żebyś czuł dyskomfort z mojego powodu, Dean - powiedział ostrożnie Cas.

Przez chwilę Dean naprawdę zapomniał o dyskomforcie, bo Cas praktycznie tonął w ubraniach Sama. Dekolt był tak szeroki, że groził odsłonięciem całego ramienia, a jego ręce wyglądały na jeszcze drobniejsze w wielkich rękawach. Wyglądał też na bardzo zmartwionego, co, Dean musiał przyznać, nie było fair, bo wcale nie było tak, że Cas chciał stawać się z każdym dniem coraz bardziej ludzki. Nie było tak, że Dean i Sam mogli przewidzieć, że akurat dziś Cas nagle się u nich zjawi i powie, że jest zmęczony, i po pięciu minutach zacznie zasypiać, doprowadzając do tego, że Sam zaproponuje mu nocleg. Był tylko jeden haczyk - dlatego, że mieli tylko dwa łóżka, ktoś musiał spać razem.

- Wszystko jest w porządku - Dean westchnął. - Po prostu... lubię mieć własną przestrzeń, ale to już wiesz.

Cas przytaknął, wpatrując się w łóżko, jakby po cichu rozkazywał mu, żeby się poprawnie zachowywało.
- Postaram się pozostać na mojej stronie.

Dokładnie to zrobił, wsuwając się pod pościel - wyglądał przy tym na zszokowanego doznaniami, kiedy wtulał się w nią z zadowoloną miną - i ostrożnie zajmując swoje miejsce po swojej stronie materaca. Kiedy przyszła kolej na Deana, pozostało między nimi dużo wolnej przestrzeni, ale wtedy Dean popełnił błąd i spojrzał na Casa, który oczywiście musiał się prosto na niego gapić.

Castielowi zdarzało się stać przy nim zdecydowanie bliżej, ale jedną rzeczą było gapienie się w pionie i w pełni ubranym, a drugą było robienie tego w pozycji horyzontalnej i pod jednym zestawem koców. Dystans mniejszy niż 30 centymetrów był tu zdecydowanie za mały.

- Skończ - warknął Dean. Skrzywił się na ostrość swojego tonu, ale Cas nie wydawał się tym przejmować. Jedynie przewrócił się na plecy i zaczął gapić w sufit.

- Musisz zamknąć oczy - powiedział Sam, który wciąż chodził po pokoju. Cas od razu usłuchał.

Usłyszeli szelest pościeli, a wtedy jak Sam wsuwał się samotnie w swoje miłe, puste łóżko. Dean nie obserwował go, bo był zbyt zajęty patrzeniem na Casa - kulturalnemu ułożeniu splecionych palców na piersi, zdeterminowanemu skrzywieniu brwi - kiedy ten starał się wykonać tę nową, ludzką czynność bez wsparcia ze strony instrukcji lub praktycznej demonstracji.

- Musisz się zrelaksować - wyszeptał Dean. - Przestań myśleć.

- Jak przestaje się myśleć? - spytał Cas, nie otwierając oczu. Jego rzęsy były bardzo długie. Dean nigdy wcześniej tego nie zauważył, bo zawsze był zajęty byciem obserwowanym.

- Czy wy, no nie wiem, nie medytujecie albo coś? Może szukacie wewnętrznego spokoju?

Głowa Casa poruszyła się w przerwanym przytaknięciu. Dean patrzył na regularne ruchy jego klatki piersiowej, które zwolniły, kiedy linie wokół jego oczu wygładziły się, a usta lekko rozchyliły. Każdemu nieświadomemu wydechowi towarzyszyło delikatnie westchnienie.

Dean cieszył się, że Cas mógł zaczerpnąć trochę odpoczynku, ale byłby pieprzonym kłamcą, gdyby powiedział, że nie martwił się tym, że Cas stał się wystarczająco ludzki, żeby musieć spać.

Kilka godzin później Dean obudził się z wargami przyciśniętymi do jego szyi. Ciepły oddech ogrzewał jego skórę.

Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, do kogo należały owe usta, a kiedy to się stało, był w pełni rozbudzony.

Wina Sama. To była wina Sama.

Ta, winą Sama było to, że pewne 180 centymetrów pysznie pachnącego nie-do-końca-anioła przyciskało się do Dean'a tak, że było mu ciepło, przyjemnie i nie miał szans ucieczki. Ręce Casa otaczały jego klatkę piersiową jak żadna inna kotwica, a jego dłonie spoczywały tuż pod brodą Deana. Kiedy Dean eksperymentalnie spróbował się poruszyć, ogarnął, że to noga Casa znajdowała się między jego nogami. Skóra nagich goleni Deana ocierała się o inną owłosioną, kościstą łydkę.

- Cas - Dean wyszeptał pilnie. Jedynie przerażenie powstrzymywało go przed zrzuceniem z siebie Casa. Prawdę mówiąc, uczucie innego ciała owiniętego wokół jego było całkiem zajebiste, poza tym, że to ciało należało do bardzo dobrego przyjaciela, który się na to gówno nie pisał. Dean wiedział, że będzie niezręcznie, a Dean naprawdę tego nie chciał, bo ta niezręczność mogła z łatwością zdegradować "bardzo dobrego przyjaciela" do "już nigdy nie spojrzę ci w oczy".

- Dean - wyszeptał Cas i Dean niemal westchnął z ulgą, dopóki nie poczuł, jak Cas przylgnął do niego jeszcze bliżej, wbijając palce w jego koszulę, kiedy nogami owijał się ciaśniej wokół niego. Dean próbował się jakoś wycofać, jednak jedyne, co osiągnął, zanim Cas znów do niego przylgnął, było wizualne potwierdzenie tego, że ten naprawdę spał.

Dean gapił się w sufit, zastanawiając się, co takiego (ostatnio) zrobił, że zasłużył sobie na w połowie upadłego anioła wciskającego swoją nocną erekcję w jego udo. To właśnie erekcja wbijała się w jego bok, chyba, że Sam wypchał wcześniej shorty Casa laską kiełbasy.

- Cas - syknął Dean. - Cas, musisz...

Cas wydał z siebie delikatny, zadowolony dźwięk, którego Dean nigdy wcześniej u niego nie słyszał. Dean nie wiedział, że Cas mógł wydać z siebie taki dźwięk, więc był oszołomiony słysząc go tak blisko swojej brody, w dodatku zakończonego cichymi sapnięciami przyjemności. Cas ocierał się o jego szyję, wypracowując ciałem subtelny rytm, dzięki któremu kutas Casa był w płynnym kontakcie z ciałem Deana.

Deanowi przyszło do głowy, że Cas powiedział jego imię.

Jego imię.

- Cas? - powiedział niepewnie.

- Dean - odpowiedział Cas niewyraźnie, jednak było oczywiste, co powiedział.

Nie było sensu w zaprzeczaniu, że Dean był podniecony, w końcu hello, 180 centymetrów pysznie pachnącego nie-do-końca-anioła ocierającego się o jego biodro i praktycznie jęczącego jego imię. Z szacunkiem dla dotychczasowego doświadczenia seksualnego Deana, było to coś kompletnie nowego, nie wspominając już o zagrożeniu statusu "bardzo dobrego przyjaciela" i nie miał piekielnego pojęcia, jak to wszystko załatwić, żeby niczego epicko nie spieprzyć.

Wtedy o Boże, Cas przesunął się wystarczająco wysoko, że jedynie przemoczona warstwa ubrania oddzielała jego kutasa od pasa Deana. Dean zacisnął oczy, ośmielając się oddychać wyłącznie przez usta, kiedy z poczuciem winy rozkoszował się ucierającym się o niego gorącem i wilgocią przeciekającą przez materiał na spotkanie z jego skórą.

Niezaprzeczalnie, Cas sapał teraz w szyję Deana, a jego delikatne, urywane oddechy rozbrzmiewały za głośno w cichym pokoju.

Dean syknął, kiedy Cas ponownie poruszył nogą, a solidny ciężar jego uda oparł się o erekcję Deana. Nieważna była warstwa ubrań, która ich dzieliła, ale ten nacisk, który obiecywał słodką ulgę w niedalekiej przyszłości, więc Dean się o nie otarł. Cas wydawał się wiedzieć, co to było i co to znaczyło, ponieważ zaczął intensywnie bujać biodrami, poruszając się na tyle mocno, że impetem zapraszał do wspólnego ruchu ciało Deana.

Dean wolał błagać o przebaczenie później, bo teraz trzymał Casa, oplatając go ramionami i zaciskając nogi wokół krnąbrnego uda Casa. Jego biodra poruszały się same, zachęcane zadowolonymi odgłosami Casa. To zwykłe obcieranie się  siebie wystarczyło, by rozkręcić Deana, szybko zbliżając go do orgazmu, który w ogóle nie był w planach na tę noc.

Najwyraźniej ruszali się całkiem intensywnie, bo Dean mógł wyczuć dokładny moment, w którym bokserki Casa zsunęły się w dół, a główka jego penisa wychyliła się spod nich i przylgnęła do nagiej skóry Deana. Ten zwykły kontakt był bardziej niż podniecający, urywane pchnięcia Casa zostawiały za sobą wilgotne ślady na pasie i brzuchu Deana.

- O Boże, Cas - syknął Dean.

Coś uległo zmianie. Dean nie był wystarczająco skołowany, żeby nie zauważyć, że nagle zmienił się rytm Casa. Wciąż ocierał się o niego desperacko, ale ruchy były niezdarne i urywane, brakowało im wcześniejszej płynności. Dean obrócił głowę i był wystarczająco pewny tego, że oczy Casa były szeroko rozwarte w zdziwieniu.

- Dean, ja... - Cas brzmiał na tak cholernie poniżonego, że Dean nie miał innego wyboru, jak obrócić się i uciszyć go pocałunkiem.

Nawet bardzo dobrym pocałunkiem, bo ich pierwszym. Był głęboki, i mokry, i zdesperowany. Usta Casa były słodkie jak miód, a Dean badał je głęboko językiem. W czasie gdy rozpraszał tym Casa, ściągnął z nich shorty i splótł ich nagie nogi.

Dean połknął głośniejsze sapnięcie Casa, uśmiechając się tylko, kiedy Cas odnalazł dłońmi jego plecy i wczepił się w nie, jakby zależało od tego jego życie.

Z gardła Casa uszedł głęboki dźwięk, wibracja dotarła aż do ust Deana i nagle dochodził niechlujnie i mokro na brzuch Deana. Dean oderwał się od jego miękkich ust, pozwalając im na nabranie kilku oddechów, kiedy Cas przygryzał swoją wargę, kwiląc cichutko.

Dean pocierał nosem brodę Casa, a ciało pod nim powoli się rozluźniało.

Pierwszy, ostrożny dotyk dłoni Casa na erekcji Deana sprawił, że zesztywniał w zdziwieniu. Kiedy spojrzał na Casa, ten wyglądał na zadowolonego i rozluźnionego po orgazmie, ale kiedy owinął wokół Deana palce i zaczął pewnie poruszać ręką, w jego minie była ta znajoma determinacja. Naprawdę, doprowadzenie Deana do szczytu nie miało prawa zająć dużo czasu, jego mózg wyłączał się z przyjemności, a nikt nie mógł oskarżyć go o to, że nie mógł wytrzymać długo, kiedy tonał w ciemnej intensywności oczu Casa. Casa, który zdawał się chłonąć i zapamiętywać każdą sekundę z tego, jak Dean sięgał ku rozkoszy.

Dłonie Casa pieściły go później i głaskały, ignorując pot i brud.

Z trzęsącymi się rękoma, Dean opadł na niego, ciężko oddychając, ale Cas wydawał się nie mieć nic przeciwko temu.

- Przepraszam, że nie zostałem po swojej części łóżka - wyszeptał.

Dean spojrzał na niego. Cas naprawdę wyglądał, jakby mu było przykro, ale widział w tym iskrę nadziei, jakby miał nadzieję, że może nie był to po prostu zwykły fuks.

Nie, to nie był żaden fuks.

- Możesz kraść moją część łóżka, kiedy tylko chcesz - odpowiedział, mając nadzieję, że na razie to wystarczy. Sądząc po subtelnym uśmiechu Casa, tak było.


















(- O mój Boże - wymamrotał Sam, wbijając głowę jeszcze głębiej pod poduszkę. Geez, dlaczego po prostu nie zaproponował wzięcia drugiego pokoju?)

6 komentarzy:

  1. Przez chwilę poczułam się taka ważna xD Bardzo dziękuję za one-shota! Był taki... słodki :3 O wiele bardziej preferuję ostrzejsze relacje między nimi (jak w poprzednich tłumaczeniach)xD, ale to był bardzo miły przerywnik
    Czekam na więcej ;)
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co! :D Uwielbiam Destiel we wszystkich wcieleniach i... jest jedno takie niesamowite opowiadanie. Jednak jest długie (18 chapterów, szczęśliwie odbija się to na liczbie ostrzeżeń :'D), więc zajmę się nim dopiero po Stidercescie :>
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. w takim razie czekam :P

      Usuń
  2. Fajne, bardzo fajne. Pomimo, że destiel to nie jest mój numer jeden wśród paringów z Supernaturala, to opko bardzo ładne i przyjemne - przypadło mi do gustu. Myślę nawet, że skuszę się na dalsze śledzenie ich przygód jak tylko rozprawimy się ze Striderami. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow, Destiel nie jest twoim no 1? :D Zostaje jeszcze Megstiel, Wincest lub Sabriel (cud nad cudami), ale obstawiam Wincest (?) ;>

      Usuń
  3. Hehe. No, ale cóż ją poradzę, że Winchesterowie tak ładnie razem wygladają~? To nie żadna tajemnica, że ciągnie mnie do incestów. ^///^

    OdpowiedzUsuń