Fandom: Kyou Kara Maou!
Pairing: Yuuram (Yuuri Shibuya x Wolfram von Bielefelt)
Ostrzeżenia: fluff, BL
WESOŁYCH ŚWIĄT, BAJBASKI!
Yuuri Shibuya - Władca Demonów, król Shinn Makoku - czuł się zagubiony. Jego pałac wydawał się być teraz jakimś dziwnym mrowiskiem, nie domem. I sam sprowadził na siebie ten los. Pluł sobie w brodę krążąc między lordami i dworzanami uczestniczącymi w balu bożonarodzeniowym. Nie chciał takiej uroczystości, marzył o kubku kakao,ogniu w kominku i żartach w gronie rodziny... ale musiał wypaplać teściowej, czym jest Wigilia. I tak zamiast spokojnego dnia, matka jego narzeczonego wydała bankiet. Wielki. Pełen przepychu i osobistości.
Na każdym kroku był zatrzymywany przez ludzi, których w większości nigdy nie widział. Zaczynała go opanowywać bezsilność. Powinien grać teraz w baseball z Konradem lub siedzieć z Wolframem... ale musiał męczyć się tutaj... bo jest władcą. A gdzie jego Wolfram? Od kiedy "jego" zawitało na stałe przy imieniu blondyna? Nieustannie szukał go od rana, nawet już nie wiedział dlaczego. Niecodzienny dyskomfort budził fakt, że nie widzieli się cały dzień - gdy wstał, blondyna już nie było. Czuł się z tym nieswojo. Od kiedy uzależnił się tak od chłopaka?
W końcu spotkał Güntiera. Jak zawsze mężczyzna wyraził zachwyt jego osobą, gdy spytał go, czy widział jego narzeczonego, mężczyzna spojrzał na niego badawczo, po czym radośnie stwierdził, że według planu powinien już zająć swoje miejsce przy stole. A według tradycji, to król ma pierwszeństwo.
Dopiero gdy zajął miejsce na szczycie wielkiego stołu, mógł odetchnąć. Oblała go ulga. Spojrzał zadowolony na siedzącego obok Wolfiego, był śliczny.
- Gdzie się podziałeś, ofermo? Nikt cię nie mógł znaleźć - wyszeptał, nachylając się w jego stronę.
- Szukałem cię - powiedział z uśmiechem.
Blondyn wyprostował się sztywno, odwracając wzrok zawstydzony.
- Głupi - mruknął pod nosem.
Yuuri nie usłyszał. Wszyscy goście już zajęli miejsca przy dwóch długich stołach ustawionych przed stołem królewskiej rodziny i najbliższych ludzi króla. Yuuri stał i czekał, aż wszystkie oczy zwrócą się w jego stronę. Nie przygotował żadnej przemowy, musiał improwizować, do czego miał talent. Uraczył dwór historią o świętach, widział, jak jego córce święcą się oczy. Mówił z uśmiechem i radością w głosie. Konrad kiwał lekko głową z aprobatą, uśmiechając się do niego subtelnie. Wiedział, że radzi sobie świetnie.
- Wesołych Świąt - dokończył i usiadł.
Rozległy się oklaski i rozpoczął posiłek. Na stole pojawił się świąteczny kurczak*, wszyscy jedli, po sali bez przerwy rozchodził się śmiech. Po pierwszym posiłku, wniesiono deser - przesłodkie ciasto kremowe**. Nadszedł czas na taniec, który zastąpił tradycyjne rozdawanie prezentów, które przy takiej liczbie gości byłoby irracjonalnym przedsięwzięciem.
Rozpocząć miała królewska para. Yuuri wstał i poprosił do tańca Wolframa, przeszli przez całą jadalnię do sali balowej. Szybko dołączyły się do nich kolejne pary. Yuuri tańczył z Wolframem uśmiechając się ciągle.
- Z czego się tak cieszysz, ofermo? - sapnął skrępowany blondyn.
- Uhm - uśmiechnął się zakłopotany i spojrzał w górę, - o.
- Co?
- Stoimy pod jemiołą, Wolfie - zerknął na niego.
- Tak? - jego wzrok powędrował ku sufitowi. - Rzeczywiście - bąknął, przełykając ślinę.
- I wiesz... - zarumienił się, kołnierz białej koszuli zrobił się za ciasny, - to znaczy, że mamy się pocałować - odwrócił wzrok, a jego usta drżały.
- I co się odwracasz, ofermo? - prychnął do niego Wolfram.
Król spojrzał zaskoczony na blondyna, ale zanim się odezwał, został już delikatnie pocałowany w usta. Ledwo dotarł do niego zrozpaczony krzyk Güntiera. To był dopiero ich drugi pocałunek i chyba chciał więcej.
- Wiesz co, Wolfu? - odchrząknął. - Chciałbym z tobą spędzić wszystkie święta.
- Yuuri, ofermo - oczy blondyna zwęziły się, jednak Yuuri cmoknął go rozczulająco w nos. Po sali rozniosły się oklaski.
- I jeśli ludzie mają mi klaskać za pocałowanie cię, mogę to robić bez przerwy.
Wolfram spojrzał na niego z konsternacją.
- Wiem - Yuuri przygarnął go do siebie mocno.
* Tradycja obchodów świąt B.N. przybyła do Jap. z USA. Jednak na japońskie normy indyk jest za drogi, więc zastąpiono go kurczakiem (przyczyniło się do tego w dużej mierze KFC).
** Każda rodzina inwestuje w obrzydliwie słodki tort kremowy pokryty masą lukru. Jest on czysto świąteczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz